Też go kocham – Julia, naga (ocena: 5/10)
Adaptacja powieści Nicka Hornby'ego. Utrzymane w konwencji komediodramatycznej. Bezbolesny seans z poczuciem niewykorzystanego potencjału.
Tucker Crowe – kultowy muzyk pewnego dnia zniknął. W Internecie grupa fanów próbuje trafić na ślad swojego idola, rozkminiając przy okazji fakty z jego kariery. Jednym z nich jest Duncan – wykładowca kulturoznawca, chłopak Anny – pracownicy muzeum. I to Anna wpadnie na trop zaginionego muzyka.
Same pomysły fabularne w tym filmie są ciekawe i mają potencjał zarówno komediowy, jak i dramatyczny. Zapewne książka jest bardzo interesująca. Niestety w przypadku adaptacji kuleje reżyseria. Fabuła jest chaotyczna, monotonna, trudno wyodrębnić wiodący wątek: początkowo jest to związek Dawida z Anną, ale w pewnym momencie zastępuje go kwestia życia rodzinnego Tuckera, żeby ponownie wrócić do Anny. Oprócz tego dołożone są jakieś poboczne, z zupełnie niepotrzebnym lesbijskim w wykonaniu najlepszej przyjaciółki Anny, wątkiem powracającym raz na jakiś czas, w mało odpowiednich momentach.
Jest wiele sympatycznych, nawet zabawnych scen. Klimat jest bardzo stonowany, dostosowany do tak szerokiego spektrum tematów – bo w zasadzie są tutaj i kwestie dotykające związków, małżeństw, wychowania dzieci, starości, problemów młodego pokolenia. Z jednej strony każdy znajdzie coś dla siebie, z drugiej jednak razi to nadmiarem pomysłów i wątków. To charakterystyczne dla książek angielskiego pisarza, ale on sobie radzi z tymi wszystkimi dygresjami, a jak widać w filmie nie zawsze to wychodzi.
Realizacyjnie jest bardzo przyzwoicie: urzeka kompozycja scen, ładne wizualizacje, a przede wszystkim przemyślane i często trafne w punkt dialogi. Ogląda się ten film raczej z przyjemnością, jeżeli ktoś nie oczekuje zbyt wiele to zaliczy seans do udanych i … zapewne zapomni po kilku minutach od wyjścia z kina.
Aktorsko można mieć pewne uwagi, wydaje się chociażby że Ethan Hawke i Chris O’Dowd przerysowali swoje role. Rose Byrne jest natomiast zbyt stonowana, tak zamknięta w swojej roli, że ostatecznie trudna rozgryźć jej postać – ale to też dla niektórych widzów może być zaletą (w końcu zmienna natura kobiety).
Postać Tuckera Crowe (SPOILER, ale szybko się pojawia w filmie, a tak w ogóle to w bardzo nielogiczny momencie – niby się ukrywał, a nawet reaguje na komentarze internetowe pod własnym adresem) jest o tyle ciekawa, że dochodzi do momentu gdy mocno przewartościowuje swoje życie. To trochę postać dla ludzi wieku średniego, z okresu gdy czas beztroskiego imprezowania zastępuje refleksja nad przemijaniem i konieczność dbałości o własne zdrowie. I chyba ten wątek należało najbardziej wyeksponować, ale stanowi on głównie środkowy epizod tego filmu.
Klimat filmu współgra z lokalizacją akcji, jaką jest nadmorskie brytyjskie miasteczko. Zycie tutaj płynie raczej wolniej, nie ma zwyczajowej pogoni za karierą, a szansą na związek miłosny może być każdy napotkany mężczyzna, bo nie ma za bardzo w czym przebierać. Z tego zresztą wynika mały dramat miłosny głównej bohaterki, która raczej zdaje sobie sprawę z niedoskonałości swojego mężczyzny. Jednocześnie nie buja w obłokach, wiedząc że samotność i tak byłaby gorsza, Do tego dochodzą zresztą ciekawe przemyślenia o braku posiadania potomstwa.
Na poważny dramat egzystencjonalny ma ten film zbyt dużo scen komediowych, a na lekką komedię romantyczną zbyt wiele poważnych wątków. Ale poprawna realizacja powoduje że może się podobać. Gosia na przykład twierdzi, że było całkiem OK.
Zalety:
Byrne w bieliźnie
scena w szpitalu
warstwa muzyczna
udany plakat i trafny polski tytuł
Wady:
chaos reżyserski
przerysowane aktorstwo ról męskich
trzecioplanowy wątek lesbijski
Zwiastun:
Tytuł oryginalny: Juliet, Naked
Polska premiera: 24 sierpnia 2018
Dystrybucja: Kino Świat
Produkcja: USA
Rok: 2018
Gatunek: komediodramat
Reżyseria: Jesse Peretz
Scenariusz: Tamara Jenkins, Evgenia Peretz, Jim Taylor, na podstawie powieści Nicka Hornby
Zdjęcia: Remi Adefarasin
Muzyka: Nathan Larson
Montaż: Robert Nassau
Obsada: Rose Byrne, Ethan Hawke, Chris O’Dowd, Lily Newmark