Na plaży Chesil – noc poślubna (ocena: 5/10)
Zbyt ślamazarna, nie do końca udana - adaptacja książki Iana McEwana.
Lato 1962. Podrzędny pokój w nadmorskim hotelu. Kolacja tuż po ślubie Florence (Saoirse Ronan) i Edwarda (Billy Howle). zakończona próbą pierwszego seksu pozamałżeńskiego i długą rozmowa na tytułowej, kamienistej plaży (nawet tam jest niewygodnie). Opakowane retrospekcją romantycznego związku. Ona – adeptka muzyki (wiolonczela) z bogatej, arystokratycznej rodziny wyższej klasy, wychowana twardą ręką na surowych zasadach. On student historii z drobnomieszczańskiej rodziny, z matką malarką (momentami wręcz niesmaczna Anne-Marie Duff) po urazie mózgu, eksponującą w przypływach ataków swoje nagie ciało. Nieśmiali, wycofani, aseksualni (z wielu powodów, nie wszystkie zostały precyzyjnie skonkretyzowane), o rewolucji seksualnej nikt jeszcze nie słyszał (są jedynie książki „instruktażowe”). W dodatku, jak na te czasy – mezalians. Czy takie małżeństwo ma rację bytu? Może okazać się już po kilku godzinach.
Sam wątek nocy poślubnej, co prawda bardzo dobrze nakręcony jest w zasadzie epizodem. Główna fabuła toczy się w retrospekcjach, gdy ukazana jest trudna ze względu na uwarunkowania i charaktery bohaterów droga na ślubny kobierzec. Niestety jest ona niemiłosiernie rozwleczona i trudna do zainteresowania widza, szczególnie tego który nie zna pierwowzoru książkowego. Ma to swój cel i dąży do określonej puenty, ale jest bardzo trudne do strawienia w trakcie seansu. Gdy już docieramy do kluczowych scen jest trochę za późno aby polubić bohaterów. Szczególnie, że są oni antypatyczni również aktorsko. Fascynacja Saoirse Ronan (po raz kolejny po „Pokucie” akurat w adaptacji McEvana) jest zupełnie niezrozumiała - to kolejny film który kładzie na łopatki. Partnerujący jej Howle jest niewiele lepszy, dla wielu może nawet jeszcze bardziej irytujący. Jeżeli ktoś powie, że właśnie tacy mieli być może mieć dużo racji – ale to nie przysparza filmowi atrakcyjności, tylko jeszcze bardzie tonie w czeluściach nudy. Dodatkowo poddając w wątpliwość realność ich, rzekomo – wielkiej, miłości.
Mankamentem może jest teatralna przeszłość reżysera Dominica Cooke’a. Wiele scen jest przesadnie dopieszczonych, a niewiele wnoszą one do dynamiki akcji. Zresztą powoduje to pewną przewidywalność – już rozpinanie zamka, czy sciąganie bielizny znamionuje fiasko pożycia, na które trzeba czekać męcząc te wszystkie retrospekcje.
Film nadrabia ślamazarność scenariuszową - realizacyjnie. Piękne zdjęcia, sprawny montaż, dobra muzyka (dla wielu ona będzie głównym atutem tego filmu). Jeżeli dla kogoś delektowanie się samym obrazem jest wystarczające może doczekać smaczków. Jednym z nich jest na przykład scena w kinie, gdy wszystkie pary się całują, a „nasi” bohaterowie twardo śledzą wydarzenia ekranowe. A sama scena łóżkowa, czyli kulminacyjna, ma znakomite tempo i klimat. Tyle, że dla większości widzów już jest za późno. Nie można dopiero wówczas polubić pary Florence-Edward, żeby w końcowej sekwencji sentymentalnie im współczuć.
Są historie, które powinny pozostać na kartach książkowych. Wydaje się, że ta właśnie do takowych należy.
Zalety:
zdjęcia, montaż, muzyka
scena łóżkowa
scena w kinie
psychologia postaci
łzawa końcówka
Wady:
ślamazarne tempo opowieści
Saoirse Ronan
obnażona Anne-Marie Duff
Zwiastun:
Tytuł oryginalny: On Chesil Beach
Polska premiera: 13 lipca 2018
Dystrybutor
Produkcja: Wielka Brytania
Rok: 2017
Gatunek: dramat, romans
Reżyseria: Dominic Cooke
Scenariusz: Ian McEwan
Zdjęcia: Sean Bobbitt
Obsada: Saoirse Ronan, Billy Howle, Anne-Marie Duff, Adrian Scarborough, Emily Watson, Samuel West