W cieniu drzewa - sąsiedzi (ocena 6/10)
Kino odpowiadające temperamentowi mieszkańców Islandii.
Atli (Steindór Hróar Steindórsson) zostaje przyłapany przez żonę na oglądaniu pornografii, w dodatku amatorskiego filmu we własnym wykonaniu z byłą kochanką. Żona nie ma litości i wyrzuca go na zbity pysk, w dodatku ograniczając kontakt z córką. Facet wprowadza się do rodziców, gdzie wpada w kolejny konflikt. Nie chcą oni bowiem zgodzić się na wycięcie drzewa, które przeszkadza sąsiadce opalającej się po rowerowych wycieczkach. Konflikt narasta gdy ktoś przebija opony w samochodzie i ginie kot starszego małżeństwa. Ofiarą zemsty może paść wielki pies rowerzystki ... Co tam w takiej sytuacji jakieś problemy z separacją?
Początkowo poważniejszy wydaje się konflikt małżeński: mąż goni żonę aż do pracy, gdzie robi jej awanturę, a córeczkę prawie porywa z przedszkola. Powoli jednak kwestia dostępu do dziecka ustępuje kłótni sąsiedzkiej, która z w sumie błahego powodu eskaluje do niewyobrażalnego konfliktu. Celowo mamy tutaj do czynienia z przerysowaniem - motywy bohaterów są zdecydowanie wyolbrzymione. Chociaż czego się nie robi, żeby sąsiad miał problem ....
Krytyka islandzkiego stylu życia jest podkreślana obrazem otoczenia. Życie tych ludzi jest powolne, pozbawione pasji, pełne nieufności i braku więzi społecznych (co podkreśla zebranie w celu ustalenia szczegółów remontu). I koresponduje z tym surowy wystrój wnętrz i wszechobecny minimalizm. Pewnie gdzieś na południu (Włochy na ten przykład) panie by się ze sobą pobiły i na tym cały konflikt zostałby zakończony. Tłumiona złość okazuje się jednak dużo bardziej niebezpieczna. Natomiast konflikt pomiędzy małżonkami jest właśnie bardziej południowy, szczególnie Alti wydaje się porywczy, ale niezdolny do takiego okrucieństwa jak jego matka - z pozoru zimna w zachowaniu, a w środku pełna nienawiści - z tak w sumie błahego powodu.
To w jaki sposób korespondują ze sobą te dwa konflikty, gdzie drugi swoim nasileniem zastępuje pierwszy, uosabia zagrożenia jakie niesie ze sobą pozorny stoicki temperament skandynawski. Zapewne dla części publiczności, z krajów odmiennych kulturowo, jest to mniej czytelne, ale twórcy tej produkcji doskonale realizują swój plan. Odbywa się to co prawda kosztem racjonalności fabuły: postacie są jednobarwne, a zachowania często irracjonalne. Może to razić jeżeli przyjmie się opowiadaną historię zbyt dosłownie. Końcówka jednak jest jednoznacznym mrugnięciem okiem do widza.
Z fabułą koresponduje również styl realizacji. Nie jest to jakiś wybitny film pod tym względem, a znakomita praca polskiej operatorki jest jakby hamowana - sekwencje ciekawych ujęć są ograniczane, aby powrócić do przewidywalnej fabuły. Twórcy nie mają ochoty katować widza zbyt długimi ujęciami, upraszczają historię, stosunkowo szybko podążając do finału, gdzie w zasadzie zupełnie zmieniają konwencje na coś w rodzaju krwawego thrilleru. Ma to w sobie swój urok, aczkolwiek można się czepiać wielu szczegółów.
Zalety:
wiernie oddana specyficzna rzeczywistość Islandii
umiejętne rozłożenie wątków - dramat rodzinny a kłótnia sąsiedzka
stonowane zdjęcia (Monika Lenczewska)
tarantinowska scena końcowa (baby się kłócą a chłopy zabijają)
końcowa puenta, czyli powrót sierściucha
Wady:
przeciętne aktorstwo
jednowymiarowi bohaterowie
uproszczenia scenariuszowe
Pojawiają się dużo bardziej entuzjastyczne opinie:
Zwiastun:
Tytuł Oryginalny: Undir trénu
Produkcja: Dania, Islandia, Polska
Rok: 2017
Polska premiera: 22 czerwca 2018
Dystrybutor: M2 Films
Gatunek: dramat, komediodramat, thriller
Reżyseria i scenariusz: Huldar Breiðfjörð, Hafsteinn Gunnar Sigurðsson
Zdjęcia: Monika Lenczewska
Muzyka: Daníel Bjarnason
Obsada: Steindór Hróar Steindórsson, Edda Björgvinsdóttir, Sigurđur Sigurjónsson, Dorsteinn Bachmann, Selma Björnsdóttir, Lára Jóhanna Jónsdóttir