Ładunek – australijskie bezdroża (ocena: 6/10)
Klimatyczny, niskobudżetowy film o … No właśnie może lepiej nie wiedzieć o czym.
Młode małżeństwo z niemowlęcą dziewczynką mieszka w domku przy samej rzece. Na pierwszy rzut oko widać, że coś im zagraża, bo nawet do przepływającego mężczyzny mają przygotowaną broń palną. Realne zagrożenia co prawda nie widać, jednak priorytetem jest bezpieczeństwo małej Rosie.
Zapewne trudno we współczesnym zalewie technologii ukryć tematykę filmu, który dodatkowo jest przeznaczony wyłącznie na platformę filmową i oparty na krótkim metrażu wcześniej już prezentowanym. Twórcy jednak zdecydowali się na zabieg powolnego odkrywania prawdy o prezentowanej rzeczywistości. Nieświadomy widz, pewnie jest ich jakieś 0,1% na podstawie szczegółów może zorientować się co jest przyczyną nietypowego zachowania rodziny. Z początku nawet przypomina to, oczywiście dużo lepsze, „Ciche miejsce”, bohaterowie bowiem próbują zachować cisze, aby nie sprowokować „zła”. Zabieg ten, acz nieskuteczny, należy zaliczyć twórcom na plus, bo w końcu film należy traktować jako nieodrębną całość, abstrahując od promocji medialnej. Gdy już zagrożenie się materializuje, tak po około 20 minutach, i okazuje się jednym z najbardziej ogranych motywów w horrorach, pojawia się nowy pomysł na oryginalność produkcji. Akcja bowiem skupia się wokół nieświadome grozy sytuacji niemowlaka, z którym jest oczywiście cała masa dodatkowych problemów, bo jak mu wytłumaczyć że akurat w tym momencie nie można płakać. Albo że musi zaakceptować nową mamusię? Pytanie tylko, czy to rozsądny pomysł na fabułę, bo w końcu nieświadome zagrożenia dziecko jest jeszcze prostszym obiektem ataku, a w filmie wszystkich przytrafiają się nieszczęścia, mimo że nad wyraz uważają na siebie.
Atutem filmu, niwelującym standardowy temat, ma być również klimat. Zdjęcia bezkresnych krajobrazów, cisza, pozorny spokój. Tutaj też można się przyczepić, czy taki nastrój można wykorzystać gdy za rogiem czai się śmiertelne zagrożenie. Ale chociażby „ciche miejsce” pokazało, że można.
Kolejnym argumentem do obejrzenie filmu miał być Martin Freeman, czyli Bilbo Baggins z „Hobbita”. Zagrał zresztą bardzo podobnie, czyli bezbarwnie. Śladu skali zagrożenia, jakie grozi jego rodzinie, w jego mimice nie widać, a słabe aktorstwo zakrywają jedynie wulgaryzmy wypływające z jego dialogów (nieładnie tak brzydko mówić przy dzieciaku). W każdym razie widać, że nie jest aktorem zdolnym samodzielnie udźwignąć taką produkcję, opartą przez większość czasu na jego obecności w każdej scenie. Może zbyt krótko obecna jest jego żona grana przez Susie Porter, przynajmniej jest ładna.
Są jeszcze próby rozłożenia akcentów, ale postacie które spotykają na swojej drodze są jeszcze bardziej szablonowe, z potencjalnym „biznesmenem gazowym” na czele i jego totalnie bezmyślną narzeczoną (?).
„Ładunek” to produkcja niskobudżetowa, dzięki czemu zaoszczędzono również widzowi przesadnego epatowania przemocą. Trochę sztucznej krwi i tyle. W zamiarze miał to jednak być film o psychologii ludzkiego zachowania w obliczu zagrożenia. Nawet jeżeli wyszło tak sobie, to kwalifikuje ten film na trochę innej półce niż standardowe horrory o tej tematyce.
Z pewnością pomaga w tym wszystkim także lokalizacja, zapewne w Teksasie tak mało dynamiczne konfrontacje z „zagrożeniem” byłyby niemożliwe. Wpisać się w to ma motyw rdzennej ludności, która ma zgoła inne podejście do życia i umierania.
Zwiastun:
Tytuł oryginalny: Cargo
Światowa premiera: 6 października 2018
Platforma: Netflix
Produkcja: Australia
Rok: 2017
Gatunek: dramat, thriller, horror
Reżyseria: Ben Howling, Yolanda Ramke
Scenariusz: Yolanda Ramke
Obsada: Martin Freeman, Susie Porter