Wieczór gier – krwawe kalambury (ocena 6/10)
Małżeństwo Annie (Rachel McAdams) i Max (Jason Bateman) uwielbia wszelkie zabawy intelektualne. Nawet oświadczyny odbyły się za pomocą zgadywania kalamburów. Jednak przychodzą również zwykłe ludzkie problemy - Ania bowiem nie może zajść w ciążę. Po badaniach podejrzany jest Maksio, a konkretnie problem może leżeć w jego psychice i wynika z niedowartościowania wobec swojego brata Brooksa (Kyle Chandler) – przystojnego, bogatego i odnoszącego sukcesy, przynajmniej w mniemaniu Maksa. Tak się akurat składa, że braciszek, zupełnie przypadkiem, zawita do małżonków i zaproponuje im grę. Może ta gra pozwoli Maksowi wyzwolić z wycofania, szczególnie że nagrodą jest luksusowy samochód Brooksa. Tyle, że gra nie sprowadza się do niewinnego pokazywania haseł, a jest czymś bardziej zbliżonym do Escape Roomu: gracze muszą bowiem odnaleźć porwanego gracza, zanim porywacze wykonają na nim wyrok.
Nie ma co ukrywać, że fabuła nie jest do końca przemyśla i dziur logicznych jest w niej mniej więcej tyle co w niedawno obecnym na polskich ekranach, koszmarnie słabym "Escape Room". Widz, nawet jak nie obejrzał zwiastunów, to szybko domyśli się że twórcy filmu będą starali się wciągnąć go w grę: co faktycznie jest zabawą, a co jednak prawdziwym porwaniem. Przypomina się tutaj klasyk gatunku tego typu filmów: amerykański dreszczowiec „Gra” z 1997 roku z Michaelem Douglasem. Tam też była zabawa na skraju ryzyka inspirowana przez pomysłowego braciszka. „Wieczór gier” nawet nie aspiruje do takiego poziomu i scenariuszowo jest filmem słabym, bo zwrotów akcji jest za dużo i są mało zaskakujące.
Ale kiepski scenariusz bynajmniej nie dyskredytuje tej produkcji, bo można odnaleźć atuty pozwalające dobrze się bawić na seansie. Udało się bowiem w tym całym chaosie upchnąć kilka całkiem zabawnych, chociaż momentami masakrycznych (opatrywanie rany) scen. Nawet więc jeżeli brakuje logiki to można się pośmiać z niezdarnych działań bohaterów (zakrwawiony pies wysuwa się tutaj jako chyba najlepsza scena), żart jest głównie sytuacyjny, w dodatku uruchamiający wyobraźnię.
Sami bohaterowie są wyraziści – to kolejny atutu tej produkcji. Dwie drugoplanowe pary są nawet ciekawsze: kobieciarza zapraszającego na zabawę głupiutkie blondynki i pary Afroamerykanów wypominającej sobie zdradę przedmałżeńską. Trochę szkoda więc, że w pewnym momencie trochę są odstawione na boczny tor. Jeszcze bardziej uwagę przykuwa sąsiad – policjant (znakomity w tej roli Jesse Plemons), który również jest fanem wieczornych posiedzeń gier, ale jego psychopatyczne skłonności sprawiają że przestał być zapraszany na wspólną zabawę. Możliwe, że utrata dziewczyny, którą ciągle czci spowodowała problemy w jego psychice. Ale jako policjant może się jednak jakoś przyda bohaterom?
„Wieczór gier”, dwojga reżyserów (poprzednie realizację tej pary były co najwyżej przeciętne, że wystarczy wspomnieć scenariusz do animacji „Klopsiki kontratakują”, chyba w reżyserii lepiej się sprawdzają niż w pisaniu skryptu), ma jeszcze jedne atut. Są nimi bardzo ciekawe zdjęcia. Akcja jest pokazywany z różnych perspektyw, wykorzystywane są także dodatkowe zabiegi: typu makiety, miasto jako plansza do gier, postacie ludzików (świetna sekwencja w przypadku planowania działań przez policjanta), ujęcia wyścigów samochodowych. Współgra z tym odpowiednio dopasowana muzyka. Bardzo ciekawe rozwiązania, chociaż może mało pasują do samego charakteru tego typu produkcji. Stanowi jednak dodatkowy atut. Pokazuje bowiem, że całość jest jedynie w ramach gry, nawet jeżeli jest to gra twórców filmu z widzem. Nie może bowiem oczekiwać logiki, jak od początku wiadomo, że scenariusz nagina rzeczywistość w dowolnie sobie przyjętej skali.
Zwiastun:
Polska premiera: 9 marca 2018
Produkcja: USA
Rok: 2018
Gatunek: komedia, thriller
Reżyseria: John Francis Daley, Jonathan Goldstein
Scenariusz: Mark Perez
Obsada: Jason Bateman, Rachel McAdams, Kyle Chandler, Jesse Plemons