top of page

Professor Marston i Wonder Women – wariograf i komiks (ocena 5/10)


Historia filmu jest opowiedziana w formie retrospekcji Profesora Williama Marstona, który prezentuje swój pomysł Wonder Woman przed szacownym gronem. Opowiada o początkach, które zainspirowały go do stworzenia tej komiksowej postaci. A były one związane z czymś zupełnie innym: maszyną do wykrywania kłamstw. Wraz ze swoją Elisabeth zatrudnili do prac związanych z badaniem reakcji ludzkich przy mówieniu prawdy i kłamstwa atrakcyjną blondynkę Olive. Projekt wariografu co prawda zakończył się sukcesem, ale rodzące się uczucia pomiędzy całą trójką nie pozwoliły skorzystać z efektów tej pracy. William z żoną i Olivią musieli wiec uciekać przed ostracyzmem uczelni na której realizowali swój projekt i zamieszczać gdzieś na prowincji. Tam właśnie wpadli na pomysł stworzenia komiksowej superbohaterki. Mając tak znakomite wynalazki nie przebili się jednak do szerokiego grona odbiorców, z uwagi na nieakceptowane wówczas dla społeczeństwa zachowania społeczne. Czasy były inne, chociaż i dzisiaj taki związek w trójkącie mógłby budzić wątpliwości. Szkoda jednak, że ten drugi wątek zdominował ten film. Bo historia wynalazków była dużo ciekawsza.


Bardzo wyraźnie czuć przez cały seans, że reżyserem filmu jest kobieta. Ten feministyczny wydźwięk jest tutaj niepotrzebny i spowalnia tempo filmu. Sama historia była na tyle ciekawa, że w zupełności by wystarczyła. Poza tym to chyba jednak Marston, mężczyzna w końcu, jest pomysłodawcą wynalazków (wariograf i komiks), i niepotrzebnie w filmie na pierwszy plan wysuwa się wątek lesbijski, czy jak tam nazwać to ich życie w trójkącie. W efekcie więcej w tym filmie jest o problemach osobistych, ostracyzmie sąsiadów, czy wewnętrznych rozterkach, niż o samych wynalazkach, których historia jest nieporównywalnie ponadczasowa w porównaniu do jakichś miłosnych mizianek. Stąd moje lekkie rozczarowanie, ale już Gosia na przykład była filmem zachwycona, czyli w gusta feministyczna rozwiązanie Angeli Robinson zdecydowanie bardziej trafia. Nie zmienia to jednak faktu, że pod względem reżyserskim film bardzo kuleje.


Dużo lepiej jest w innych aspektach. Bardzo udana jest przede wszystkim stylizacja, scenografia i kostiumy. Poprawnie wypadły również główne role aktorskie. Sama historia też byłaby ciekawa, gdyby nie zbytnie rozwleczenie przez reżyserską fobię feministyczną.


Taki film zasługiwał na normalną dystrybucję, tymczasem jest prezentowany jakby w tajemnicy: w jednym kinie, na jednym seansie, bez jakiejkolwiek reklamy, z nietłumaczonym przydługim tytułem – no chyba że planowana jest premiera w późniejszym terminie. Na seansie o rozsądnej godzien 17.15, oprócz nas była ledwie jedna osoba. Według Gosi to kwestia kontrowersyjnego tematu, ale ileż innych filmów bardziej kontrowersyjnych wchodzi na maksa do multipleksów. W każdym razie dziwna sprawa. Oczekiwałem w związku z tym jakiegoś totalnego eksperymentu, a to jednak solidna filmowa robota, z interesującą biografią, poprawną realizacją i dobrym aktorstwem.


Reasumując dla kobiet to ciekawa propozycja, dla mężczyzn mniej, ale i tak warto żeby poznać pomysłodawców wariografu i komiksowej Wonder Women.


Zwiastun:

Polska premiera: 23 lutego 2018 (?)

Produkcja: USA

Rok: 2017

Gatunek: dramat, melodramat, biograficzny


  • Reżyseria i scenariusz: Angela Robinson

  • Obsada: Luke Evans, Rebecca Hall, Bella Heathcote

 
Ostatnie posty
Search By Tags
Follow Us
  • Twitter Social Icon
bottom of page