top of page

Dusza i ciało – rzeźnia (ocena 5/10)


Do fabryki uboju i przetwórstwa mięsa zostaje zatrudniona nowa osoba do działu kontroli jakości – młoda, ładna, ale bardzo ukrywająca swoje wdzięki, blondynka – Maria (Alexandra Borbely). Okazuje się służbistką, niedostępną w stosunkach koleżeńskich, trudną w rozszyfrowaniu. Kontakt próbuje nawiązać Endre, dyrektor z niedowładem jednej ręki, która to ułomność również determinuje jego kontakty międzyludzkie. Zbliżenie tych dwojga wydaje się nierealne, szczególnie że Maria odgrywa każda ich rozmowę za pomocą małych figurek. Jednak konieczność przeprowadzenia rozmów pracowników z psychologią odkrywa nieprawdopodobną zależność snu Marii i Endre.


Nie jest to wbrew powszechnej opinii i nominacji oscarowej dobry film. Szczególnie kuleje fabuła. Jest ona rwana, nielogiczna, może nawet celowo – tylko zdecydowanie to zniechęca. Węgierska reżyserka Ildiko Enyedi wytacza raz po raz grube działa żeby ich nie wykorzystać. Już początkowy motyw rzeźni zostaje praktycznie zapomniany i film równie dobrze mógłby toczyć się w polskim gimnazjum, gdyby jeszcze istniały. Bardzo ciekawy motyw tożsamości snów również zostaje porzucony i można go potraktować tylko jako pretekst żeby trochę ta ślamazarną akcje ruszyć do przodu. Największe pretensje można jednak mieć o brak jakiejkolwiek genezy i celu. Zupełnie nie wiemy dlaczego bohaterka jest taka jaka jest, co ją ukształtowało. Nie wiemy również dlaczego chce się zmienić, a chce bo próbując zbliżyć się do drugiego człowiek ogląda pornografię i przesłuchuje wszystkie płyty w sklepie muzycznym aby odnaleźć muzykę najbardziej romantyczną – albo taką odpowiednią do podcięcia sobie żył. Trudno się identyfikować z tymi bohaterami, trudno pasjonować próbami przemiany. Może to i jest specyficzny romans, ale to uczucie którym trudno się pasjonować.


Filmy oscarowe to jak się okazuje duże wyzwanie dla naszej redakcji. Nawet dyskutowaliśmy która scena jest gorsza: czy homoseksualna z brzoskwinią, czy absurdalna z podcinaniem żył. Akademia filmowa jak widać żyje własnymi problemami i promuje filmy co najwyżej przeciętnie, tylko dlatego że poruszają tematy kontrowersyjne.

W przypadku węgierskiego dzieła można to jednak uzasadnić elementami artystycznymi. Film czaruje bowiem zdjęciami. Każdy kadr jest przemyślany, perfekcyjnie ukazujący to co reżyser chce widzowi przekazać. Kamera jest zwykle nieruchoma, montaż ograniczony, ale kluczowy element sceny jest doskonale widoczny właśnie dzięki odpowiednim kadrom. Fantastyczny jest nawet dźwięk – słychać nawet jak bohaterka, jak się okazuje pedantka, zbiera okruszyny chleba ze stołu.


Zupełnie inna kwestia to aktorstwo. Borbely zagrała Marie w sposób bardzo przerysowany. Zapewne taki był cel, ale to trochę odrealnia główną bohaterkę, bo naprawdę trudno spotkać kobietę aż tak niedostępną. Geza Morcsanyi jako Endre wypada przy niej bardzo przeciętnie, Gosię irytował bo kojarzył się z Macierewiczem. Ta dwójka jednak przykuwa uwagę i o to chodziło.


Nominacja w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny to zapewne wszystko co ten melodramat mięsny może osiągnąć (chociaż niezbadane są wyroki Akademii), a i to jest dużym sukcesem. No ale „The Square” i „Niemiłość” – to filmy z zupełnie innej planety. Bo ten węgierski to raczej nie jest z Planety Ziemia.


Zwiastun:

Polska premiera: 26 stycznia 2018

Produkcja: Węgry

Rok: 2017

Gatunek: dramat, melodramat


  • Reżyseria i scenariusz: Ildikó Enyedi

  • Obsada: Alexandra Borbely, Geza Morcsanyi, Reka Tenki

Ostatnie posty
Search By Tags
Follow Us
  • Twitter Social Icon
bottom of page