top of page

Wszystkie pieniądze świata – genialny, acz podstarzały Reżyser (ocena 7/10)


Paul (Charlie Plummer), wnuk najbogatszego człowieka na świecie J. Paula Getty'ego (Christopher Plummer po zamiance Kevina Spacey’ego) – potentata naftowego, zostaje porwany w Rzymie 1973 roku przez porywaczy celem okupu. Wychowaniem Paula zajmowała się jednak głównie matka (Michelle Williams), ojciec – syna miliardera, pogrążył się w narkotycznym nałogu – o czym dowiadujemy się na początku z bardzo sprawnie realizowanych retrospekcji. Kwota okupu 17 mln USD nie wydaje się dla dziadka Getty’ego wygórowana, ale: czy to nie chce, czy to nie może – nie zamierza płacić. Gehenna porwanego chłopca i zrozpaczonej matki trwa więc miesiącami, a w uwolnieniu pomaga wynajęty przez miliardera były pracownik służb Fletcher Chase (Mark Wahlberg).

Gladiator”, „Obcy – ósmy pasażer Nostromo”, „Thelma i Louise”, „Marsjanin”, „Łowca androidów”, „Helikopter w ogniu”, „Hannibal” – niewątpliwe arcydzieła sztuki filmowej, jakże odmienne gatunkowe, jakże genialne reżyserskie. W dorobku tego samego reżysera są jednak też takie dzieła jak: „Królestwo niebieskie”, „Prometeusz”, „Obcy: Przymierze” – film słabe i to słabe reżysersko. Ridley Scott ma już ponad 80 lat i wciąż jest, mimo tych kilku wpadek, mistrzem swojego fachu. Ale już najwyraźniej mistrzem podstarzałem. To także widać w najnowszym jego filmie, ponownie skrojony pod nagrody, co do których Scott może się obejść smakiem (film już został poza Plummerem pominięty w nominacjach oscarowych, aczkolwiek Złotego Globa za reżyserię Scott zgarnął). A to z kilku przyczyn, które jak fatum zawisły nad produkcją Scotta.

Największy atutem tego filmu jest Christopher Plummer jako tajemniczy w swoich decyzjach podstarzały, ekscentryczny, a może zwyczajnie skąpy miliarder. Jest to go w tym filmie jednak zdecydowanie zbyt mało. Wyjaśnieniem takiego stanu rzeczy jest zamieszanie wokół Kevina Spacey’ego, który został wykluczony z obsady. Wyszło to filmowi niby na dobre, bo Plummer jest genialny (prosimy o Oscara!), ale pozostaje niedosyt, bo wiele scen zostało wyraźnie dokręconych – to czuć, a dziadka na ekranie jest zbyt mało – Plummer miał wszystkie 9 dni na dokrętki. Nacisk położono więc na trio: matka-detektyw-porwany, które aktorsko spisuje się co najwyżej przeciętnie, szczególnie Wahlberg tutaj nie pasuje. Nie pozwala to pasjonować się losami bohaterów, tak jak na to historia zasługuje.

Scenariuszowo także nie wzniesiono się na wyżyny. Widać inspirację literacką (powieść Johna Pearsona bardziej szczegółowo ukazująca całego pokolenie rodziny miliardera), scenarzyście (David Scarpa) nie udało się wyciągnąć z tego materiału idealnie dopasowanego na potrzeby filmu elementów. W efekcie momentami akcja się dłuży, a widz powoli zaczyna się gubić w przyczynach przedłużającego się porwania. Nie pomagają również drastyczne sceny – obcinanie ucha po tak długim okresie, nawet jeżeli ma potwierdzenie w faktach, nie robi wielkiego wrażenia. Film jest zdecydowanie za długi, cała historie można było ująć dużo krócej – zapewne mania Scotta do przeciągania filmów ponad dwie godziny obróciła się w tym przypadku przeciwko niemu.

Nie sposób jednak nie docenić kunsztu reżyserskiego Scotta. Większość scen jest tutaj nakręcona po mistrzowsku. Reżyser utrzymuje przez cały film stonowany nastrój – pomimo porwania wszystko toczy się dość wolno, nawet próby ujęcia porywaczy, czy przekazania okupu. Kluczowe w obrazie na ekranie są ludzkie postawy, a nie strzelaniny, czy akty przemocy. Bardzo sprawnie Scott kreśli również kontekst sytuacji – praktycznie po pół godzinie wiemy prawie wszystko o tej specyficznej rodzinie dzięki perfekcyjnie umieszczonym w fabule retrospekcjom.

Cześć należy oddać również polskiemu operatorowi – Dariusz Wolski po raz kolejny w produkcji Scotta (genialne zdjęcia w „Marsjaninie”) ratuje genialnemu reżyserowi skórę. Poprzez kadry polski operator ujmuje zarówno całą sytuację porwanego chłopaka, jak i poszczególne postawy bohaterów. Takie świetne sceny samotności miliardera, czy stosunków na linii porywacze-chłopak świetnie współgrają dzięki pracy operatorskiej. Przez ponad dwie godziny zdjęcia pozwalają utrzymać monotonny, stonowany, szary – może nawet mroczny klimat. Całość bardzo dobrze jest również zmontowana, szczególnie w przypadku scen kontaktu porywacza – zwanego jako Pięćdziesiątka (minimalnie przerysowany, ale dodający elementy komizmu w tym poważnym dziele Romain Duris – świetny francuski pomysł castingowy) z rodziną.

Owszem film jest za długi, ale jest to też czas aby zastanowić się na motywacją bohaterów. Część widzów może być znudzona, ale jak ktoś wciągnie się w historię bez reszty to nie odczuje dłużyzn wykorzystując ten czas do własnej interpretacji filmowej akcji. Kino nie pozwala tak jak książka odłożyć lektury, aby przemyśleć fabułę, Ridley Scott po części z tą wadą kina walczy, podobnie zresztą było w „Marsjaninie”.

Szkoda byłoby więc gdyby ten film został zapamiętany jedynie z powody Spacey-skandal. To jednak kawał dobrego, solidnego filmu. A że mogło być dużo lepiej … może za dużo oczekujemy od osiemdziesięciolatka.

Zwiastun:

Polska premiera: 26 stycznia 2018 Produkcja: USA Rok: 2017 Gatunek: dramat, kryminalny, thriller


  • Reżyseria: Ridley Scott

  • Scenariusz: David Scarpa

  • Muzyka: Daniel Pemberton

  • Zdjęcia: Dariusz Wolski

  • Obsada: Michelle Williams, Mark Wahlberg, Christopher Plummer, Romain Duris, Charlie Plummer

 
Ostatnie posty
Search By Tags
Follow Us
  • Twitter Social Icon
bottom of page