Gra o wszystko – seksowne suknie Jessici Chastain (ocena 7/10)
Molly Bloom (skojarzenie z bohaterką książki „Ulisses” Jamesa Joyce zupełnie przypadkowe i nawet wykorzystane w filmie) walczy o awans na zimową olimpiadę w jeździe po muldach (niezwykle trudna i obciążająca dyscyplina). Po ciężkiej operacji kręgosłupa w dzieciństwie jakikolwiek błąd może zakończyć się tragedią. Przed skokiem pechowo, z powodu posypania trasy gałązkami, wypina jej się narta i Molly musi się pożegnać ze sportową karierą. Rozpoczyna więc normalne życie – zatrudnia się jako kelnerka. Tam zostaje wypatrzona przez młodego, upierdliwego jako pracodawca, biznesmena. Organizacja dla szefa nielegalnego „pokerka” celebrytów zmienia życie dziewczyny. Finalnie prowadzi ją jednak przed oblicze wymiaru sprawiedliwości, o czym dowiadujemy się na początku filmu – historię Molly poznając w retrospekcjach równolegle z toczącym się postępowaniem sądowym.
Jessica Chastain. Nie sposób nie zacząć od niej omawiania tego filmu. Aktorka, niewątpliwie niezwykłej urody, która prezentowało bardzo różną formę: znakomity epizod w „Marsjaninie”, a potem dużo słabsza kreacja w „Azylu” i wręcz fatalna w „Sama przeciw wszystkim”. Już byłem bliski sformułowania tezy, że może ładna to ona jest, ale aktorsko to mocno przeciętna, ale ten film przeczy tej tezie. Chastain zagrała tutaj koncertowo. A jak wygląda!!! To zasługa wspaniałych wprost kreacji – suknie, które jej zaprojektowano to mistrzostwo świata. Nie ma dla mnie drugiego kandydata do Oscara w zakresie kostiumów niż Susan Lyall, która przygotowała tak genialne stroje.
Można ograniczyć się do rozkoszowania seksowną Chastain, ale ważna jest również historia. Zaczyna się znakomicie – szybkie tempo, ciekawa forma opowieści. Z czasem jednak opowiadanie o przeszłości głosem w offu zaczyna męczyć – wyraźnie widać, że film został oparty na biograficznej książce. Reżyser Aaron Sorkin specjalizujący się w scenariuszach (i to właśnie biograficznych, czego najlepszym przykładem „The Social Network”) nie potrafi znaleźć balansu, zbyt komplikuje historię, wprowadza za dużo osób – jest moment gdy pędząca akcja wymyka się spod kontroli. A widz bardziej jest zainteresowany motywacją i stanem psychicznym bohaterki niż charakterystyką kolejnych pokerowych graczy.
Braki reżyserskie zakrywa jednak znakomity montaż. Dzięki niemu trudno zatrzymać się w smakowaniu kolejnych faktów, bo podane są one w iście teleekspresowej formie. Trochę przypomina to filmy Guya Ritchie. Zapewne dużo bardziej przystępna będzie fabuła do osób, które liznęły zasad pokera (w Polsce też są takie nielegalne spędy), bo mimo bardzo pomysłowych rozwiązań trochę za szybko niektóre rozdania są ukazane. A ich przebieg jest kluczowy dla całej fabuły. Chyba niepotrzebnie, bo gubi się w tym historia Molly Bloom. I pomimo ponad dwóch godzin seansu najmniej dowiadujemy się o niej samej. W końcu ambitna sportsmenka weszła z taką swobodą w świat mafijny, w którym, przynajmniej do czasu, bardzo umiejętnie się poruszała. Wiemy z biografii Bloom, że dokładnie tak było, można więc utyskiwać że ten wątek został potraktowany po macoszemu.
„Gra o wszystko” jest więc takim filmem, przy którym można utyskiwać, że jest tylko „bardzo dobry”. Bo mógłby być wybitny. Łyżkę dziegciu dołożył jeszcze dystrybutor absurdalnym polskim tytułem. Jest jeszcze kilka innym mankamentów typu fatalny Kevin Costner w roli trzecioplanowej, ale także przeciętny Idris Elba w już dużo istotniejszej roli, ale nie warto zbyt utyskiwać, bo jeszcze ktoś zrezygnuje z wizyty w kinie i straci widok tych rewelacyjnych sukien przygotowanych dla Chastain.
Zwiastun:
Polska premiera: 5 stycznia 2018
Produkcja: USA
Rok: 2017
Gatunek: biograficzny, dramat, sensacyjny, sportowy
Reżyseria i scenariusz: Aaron Sorkin
Kostiumy: Susan Lyall
Montaż: Alan Baumgarten, Elliot Graham, Josh Schaeffer
Obsada: Jessica Chastain, Idris Elba, Kevin Costner, Idris Elba