Louise nad morzem – samotność największą karą (ocena 5/10)
Louise – starsza pani, wypoczywa na plażowym leżaku w kurorcie Billigen, pełnym, nie zwracających na nią uwagi (w młodości była chyba znaną atrakcyjną kobietą), wczasowiczów. Awaria zegarka powoduje, że ostatni pociąg z kurortu odjeżdża jej sprzed nosa. W nadmorskiej miejscowości pozostają jedynie zwierzęta, co gorsza pogarsza się pogoda. Staruszka nie ma żadnego kontaktu ze światem i musi pozostać na okres kolejnego przyjazdu wczasowiczów. Po przejściu nawałnicy może bez przeszkód i zbędnego towarzystwa zapoznać się ze wszystkimi atrakcjami opuszczonej miejscowości: pustą plażą bez turystów będącą obiektem zainteresowania zwierząt, kasynem, sklepami, wesołym miasteczkiem.
Fabuła jest mało wiarygodna, bo trudno sobie wyobrazić taką sytuację: zarówno spóźnienie na ostatni pociąg, jak i brak możliwości wydostania się z miejscowości, czy też pozostawienie całego miasteczka bez jakiekolwiek stróża. Ale równie dobrze fabułę można potraktować jako alegorię będącą jedynie punktem wyjścia do tego co dzieje się w umyśle starszej pani. Akcja zaczyna się toczyć nie tyle na jawie, co w snach i wspomnieniach Louise.
Filmowy motyw osamotnienia z powodu nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, jest w kinie znany od wielu lat (zapewne pod wpływem popularności historii Robinsona Crusoe) i generuje znakomite filmy, jak chociażby „Cast Away”, czy nie dawno „Marsjanin”. Nie jest to motyw łatwy filmowo, bo trzeba widza czymś zająć, nie można ciągle patrzeć na tego samego bohatera: pojawia się więc Piętaszki, Wilsona (piłka z Cast Away), czy plantacja na Marsie. W „Louise nad morzem” jest nim bezpański, rozczochrany pies (zwierzęta nie przejmują się starością). Głównie jednak widza mają zainteresować retrospekcje, czyli rozważania o minionym, już zbliżającym się do końca, życiu bohaterki. Przedstawione jest to w sentymentalny sposób, z użyczeniem bardzo ograniczonych możliwości wizualnych. Nie można spodziewać się po tym filmie kolorowej animacji, czy zaskakujących zwrotów akcji. Ale powoli można odkryć historię Louise, a może i przyczyny jej samotnego pobytu w kurorcie.
Animacje przeznaczane są głównie dla młodych widzów, zdarzaj się jednak także animacje dla dorosłych. A ten film jest animacją skierowaną głównie do osób w wieku podeszłym. Zarówno pod względem tempa, jak i przekazu jest to film, który w taką grupę wiekową jest dedykowany. Został zresztą wyreżyserowany przez 78 letniego Jean-François Laguionie – to wyraźnie czuć w filmie, że został stworzony przez człowieka, który wie jak może czuć się człowiek osamotniony swoją starością.
„Louise nad morzem” jest stworzona jakby była malowanymi obrazami, i to bardziej takimi akwarelowymi (trochę przypomina film "Twój Vincent"). Kolory są stonowane, krajobrazy szare, smutne, niewyraźne. Na 3D nie ma nawet co liczyć.
Sama akcja jest bardzo wolna, melancholijna, stonowana. Pomimo dość krótkiego czasu trudno się nie zanudzić. Chyba, że ktoś odkryje urok i mądrość tej opowieści. Ale do tego trzeba mieć chyba taki bagaż doświadczeń, jak bohaterka.
Zwiastun
Premiera: 15 grudnia 2017
Produkcja: Francja, Kanada
Rok: 2016
Gatunek: Animacja
Reżyseria: Jean-François Laguionie