Nie jestem twoim murzynem – rasizm (ocena 5/10)

Film dokumentalny o historii Stanów Zjednoczonych ze szczególnym uwzględnieniem roli czarnoskórych i zagadnień segregacji rasowej. Konstrukcja filmu została oparta na trzech postaciach, których łączy zarówno walka o prawa mniejszości, jak i tragiczny finał: Medgara Eversa, Malcolma X i Martina Luthera Kinga. Zastrzelenie każdego z nich rozbudziło jeszcze bardziej zapał do walki o prawa mniejszości.
Film zawiera ogrom bardzo ciekawych materiałów archiwalnych ukazujących istotę problemu. Mniej jest gadających głów, dzięki czemu utrzymywane jest dobre tempo.
„Nie jestem twoim murzynem” – już sam tytuł jest pretensjonalny - oparty jest na zapiskach Jamesa Baldwina - afroamerykańskiego powieściopisarza i eseisty, zaangażowanego w ruchy obywatelskie i bliskiego współpracownika Kinga. Wykorzystanie tych materiałów „z pierwszej ręki” nadaje autentyczności filmowi w reżyserii Raoula Pecka, który dla odmiany pochodzi z Haiti. Te osobiste zaangażowania mają jednak również swoją wadę – bo film jest jednostronny. Co prawda to wada prawie wszystkich dokumentów, ale w tym wyjątkowo drażni, szczególnie w okresie gdy wskazówka przegięcia w USA przesunęła zbyt daleko w jedną stronę, i chyba jedyna nadzieja w Donaldzie Trumpie, że trochę to ogarnie. W każdym razie każdy kto ma szerszą wiedzę i odmienne poglądy, na film Pecka będzie patrzył co najwyżej z uśmiechem politowania. Oczywiście ta jednostronność idealnie wpisała się w środowisko filmowe: film był kandydatem do Oscara (na szczęście przegrał z innym kultowym tematem dla Amerykanów - Orenthala Jamesa Simpsona, o którym film wygrał mimo że był serialem), w Polsce zbiera same entuzjastyczne opinie. Podjąłem się ich lektury i naprawdę trudno znaleźć racjonalne argumenty.
Dzieło Pecka jest bowiem pod względem filmowym, już pomijając jednostronność, co najwyżej przeciętne. Reżyser ma problem z uszeregowaniem dostępnych materiałów. Fabuła to jeden wieli chaos. Film nie ma żadnej kompozycji, a przecież to chyba proste opowiedzieć kolejno o działalności każdego z zamordowanych aktywistów. Widz co prawda odnajdzie ciekawe fragmenty, ale jako całość jest to trudne do strawienia.
Dobrym rozwiązaniem natomiast była archiwalna, głównie czarno-biała, koncepcja plus wykorzystanie rysunków dla oddania starszych wydarzeń (nawet z XVIII w.). Świetnie spisuje się jako narrator Samuela L. Jacksona z wrodzonym aktorskim talentem akcentując ważniejsze elementy.
Wracając do jednostronności to wydaje się, że Peck chciał na siłę udowodnić, że wciąż czarnoskórzy są w Ameryce dyskryminowani i to chyba zabiło jego film. Zamiast skupić się na historii i właściwie wykorzystać tak duży zasób materiałów, zapętlił się w udawaniu błędnej tezy, wciskając jakieś drobne współczesne incydenty (typu zaprzysiężenie Obamy – już to że czarnoskóry został prezydentem USA burzy to linię narracji). Bo każdy kto coś liznął współczesnej Ameryki wie jaka jest od dobrych kilkunastu lat sytuacja.
Oczywiście mimo tych mankamentów film ma swoją wartość i przy odpowiedniej selekcji wylewanych teorii przez Pecka może dla rozgarniętego widza stanowić materiał uzupełniający wiedzę o tym problemie. Ale nie róbmy z tego arcydzieła, tak samo jak róbmy ze współczesnej Ameryki kraju ogarniętego segregacja rasową (to bardziej biali dyskryminowani).
„Brawa” również dla polskiego dystrybutora, że wprowadza ten film prawie rok po rozdawaniu Oscarów.
Zwiastun:
Polska premiera: 1 grudnia 2017
Produkcja: Francja, USA
Rok: 2016
Gatunek: dokument
Kandydat do Oscara za 2016 rok
Reżyseria i scenariusz: Raoul Peck
Inspiracja: manuskrypty Jamesa Baldwina