Niknięcie – bezpłciowe umieranie (ocena 5/10)
Ross, fotografka, przyjeżdża do rodziny mieszkającej na zimowym odludziu, gdzieś w Norwegii. Zdystansowana do jej wizyty matka i entuzjastyczny dużo młodszy brat. W powietrzu wisi tajemnica poprzedniej wizyty, ale również wyjątkowo ważny powód tejże. Matka utrzymuje się z uczenia dzieci gry na pianinie, jest kobieta zamkniętą w sobie, zapewne apodyktyczną („Schubert nie wybacza błędów”), co zapewne wpływa na bieżące stosunki z dorosłą córką. Brat natomiast jest 13-letnim pełnym życia nastolatkiem, zafascynowanym otaczającym go światem: sprezentowany mikrofon do rejestracji dźwięku jest dla niego idealnym instrumentem do poznawania otaczającego świata. Który jest w tym filmie znakomicie ukazany.
Właśnie zdjęcia stanowią istotną wartość tej produkcji, ale nie mogą przesłonić wyraźnych mankamentów. To film, który zmusza widza do wysiłku, faktów można się dość łatwo domyślić, ale z drobnych gestów: o chorobie bohaterki dowiadujemy się z krótkiego gestu dotykania ciała, o konflikcie z matką mówią na tym tylko spojrzenia. Takie zabiegi można usprawiedliwić, gdy prowadzą do określone celu. Niestety tutaj tego przesłania nie ma. Tytułowe niknięcie nie ma w sobie żadnego działania. Bohaterka nie podejmuje żadnych prób w obliczu swojej sytuacji, ani nie walczy, ani nie ma pretensji do całego świata, ani nie próbuje uporządkować swoich spraw, ani nie szuka nadziei. Po prostu to zagra z matką na pianinie, to wykąpie się topless (obnażany biust aktorki to jeden z niewielu atutów tej produkcji …) z bratem. Trudno złapać przesłanie tego filmu, poza ciekawym punktem wyjściowym, jakim jest informacja o śmiertelnej chorobie, praktycznie nic on nie wnosi. Akurat trudno sobie wyobrazić, żeby osoba w takim momencie swojego życia zachowywała się tak obojętnie. Może przyjechała pogodzić się z matką, może bzyknąć po raz ostatni, a może pooglądać piękne krajobrazy.
Dziwny do wyjaśnienia jest również motyw zabijanych zwierząt (potrącona sarna w ciąży). Nie jest to co prawda Pokot Agnieszki Holland, ale chyba też reżyser miał jakiś pomysł epatując tymi scenami.
Twórcy chyba za bardzo zapatrzyli się w wielkie dzieła filmowe, i zaczerpnęli z nich jedynie formę, zupełnie zapominając o treści. Nic ten film nowego nie wnosi, a jak się chce opowiadać o umieraniu to trzeba coś widzowi zaproponować. A nie siedzenie i patrzenie na norweską zimę.
W polskich kinach film furory nie zrobił. Kilka pojedynczych seansów i już nie sposób dostrzec go w repertuarze. To zawsze pytanie o sens dystrybucji. Dobry byłby na jakiś festiwal, i tyle.
Zwiastun:
Polska premiera: 17 listopada 2017
Produkcja: Holandia, Norwegia
Rok: 2017
Reżyseria: Boudewijn Koole
Scenariusz: Jolein Laarman
Obsada: Rifka Lodeizen, Jakob Oftebro