Beksińscy. Album wideofoniczny – bliżej prawdy (ocena 9/10)
Film dokumentalny, który wpada w okres zainteresowania historią rodziny Beksińskich: najpierw znakomita książka Grzebałkowskiej „Beksińscy. Portret podwójny”, a głównie wychwalany pod niebiosa film “Ostatnia rodzina” Matuszyńskiego.
Dokument w reżyserii Marcina Borchardta jest zestawem zmontowanych autentycznych materiałów nakręconych amatorsko przez Zdzisława Beksińskiego, który był amatorem wszelkiej dokumentowania otaczającej rzeczywistości. W tamtym okresie nie było to takie łatwe, a zakup kamery to trudniejsza operacja od kupna samochodu. Beksiński jednak wszedł w posiadanie odpowiedniego sprzętu i z zapamiętaniem filmował wypowiedzi swojej rodziny.
Oglądamy więc w mniej więcej chronologicznym zestawieniu kolejne autentyczne scenki: Sanok, przeprowadzka do Warszawy, początki malarstwa Zbigniewa, narodziny syna, kształtowanie charakteru Tomka, depresja i próby samobójcze, coraz bardziej mroczne obrazy malarskie, kariera radiowa Tomka, katastrofa lotnicza, choroba Beksińskiej, aż po ostatnią audycję Tomka. To zestawienie pokazuje, że akcenty w tym dokumencie rozłożone są dosyć równomiernie pomiędzy członków rodziny. Malarstwo Zbigniewa i zainteresowania Tomka to jednak główne wątki, w końcu to jest ich dziedzictwo.
Odbiór tego filmu jest zapewne zdeterminowany podejściem do filmowej adaptacji historii Beksińskich, która jakkolwiek była wielkim sukcesem, wzbudziła również wiele kontrowersji. Dla mnie jako jednego z niewielu krytyków tej produkcji, dokument Borchardta to miód na serce. Bo unika on wszystkich mankamentów, jakie popełnił Matuszewski. Przede wszystkim dotyczy to bardziej obiektywne ukazania postaci Tomka, a także nacisku na efekty życia Beksińskich, a nie tylko na ich niewątpliwie trudne i pokręcone charaktery.
Dokument jest znakomicie zmontowany, praktycznie wybrano tylko sceny przydatne do zbudowania obrazu rodziny. Zasługa w tym także samego Zbigniewa, który miał wyjątkowe wyczucie filmowe i to praktycznie on jest pośmiertnym reżyserem dokumentu o swojej rodzinie. Bardziej życzliwy dobór materiału nie oznacza to, że Borchardt unikał scen trudnych, to nie jest laurka, chociażby scena awantury z matką. Są jednak sceny, które w dużym stopniu próbują zrozumieć charakter Beksińskich. Można to szczególnie sprowadzić do alegorii Zbigniewa, który porównuje życie spływu łódką w kierunku wodospadu, ale wiedząc o niechybnej katastrofie (czyli śmierci) można na tej łódce siedzieć na leżaku, a można na kaktusie – tak tłumaczy różnicę swojej depresji, do depresji jego syna. Sam Tomek też w jednej scenie ułatwia zrozumienie jego pokręconego charakteru odsyłając do filmu „Lokator” Polańskiego.
Dokument to trudny gatunek filmowy. Trzeba mieć wyczucie, żeby nie zanudzać widza gadającymi głowami. W przypadku Beksińskich nie ma takiego ryzyka. Praktycznie każdy fragment coś nowego wnosi.
Gosia jeszcze zwróciła uwagę, że ten dokument pokazuje jak genialnie zagrał w Ostatniej Rodzinie Andrzej Seweryn. Widząc autentycznego bohatera i jego komentarz z offu cały czas na myśl przychodzi kreacja Seweryna. Pewnie moja opinia, ze to jedyny pozytywny element filmu Matuszewskiego jest przesadzona, ale film Borchardta jest dla mnie dowodem, że w swojej krytyce Ostatniej Rodziny miałem wiele racji. Żeby jednak odejść od nawiązań do Matuszewskiego, dokument Borchardta jest wartościową samą w sobie: to świetnie zmontowany, niezwykle mądry i ciekawy film. Beksińskim bardzo by się spodobał.
Zwiastun:
Polska premiera: 10 listopada 2017
Produkcja: Polska
Rok: 2017
Gatunek: dokument biografia
Reżyseria i scenariusz: Marcin Borchardt
Obsada: rodzina Beksińskich