„Młynarski. Piosenka finałowa” – laurka z łyżką dziegciu (ocena 7/10)
Film ma klasyczną formułę dokumentu muzycznego: utwory bohatera przeplatane wypowiedziami ludzi z branży, współpracowników, kolegów, przyjaciół i rodziny. Jest także sam Wojciech Młynarski, z którym na potrzeby zapewne tego filmu przeprowadzono wywiad (mam zresztą wrażenie, że film miał się ukazać przed śmiercią genialnego piosenkarza).
W przypadku Młynarskiego to wszystko w zupełności wystarcza, aby film był wart obejrzenia. „Gadające głowy” to głównie pochwalne peany, oczywiści jak najbardziej słuszne. Przewija się jednak, głównie z wypowiedziach rodziny nutka problemów jakie miał Młynarski. I ten wątek jest najciekawszy, a zarazem wskazuje na niewykorzystany potencjał filmu.
Wojciech Młynarski jak każdy wielki, genialny człowiek miał również druga stronę. W życiu prywatnym, osobistym był trudny, cierpiał zresztą na chorobę (afektywna dwubiegunowa) uniemożliwiającą normalne funkcjonowanie. Zapewne mało kto z fanów jego wspaniałych, dowcipnych piosenek wie, że czasami zamiast na trasę koncertową musiał udać się do szpitala psychiatrycznego. Co więcej leczenie uniemożliwiało tworzenie, żeby napisać kolejny tekst musiał odstawić leki. W takich sytuacjach nawet wyprowadzał się od rodziny. Widać, że bliscy nie bardzo chcą o tym mówić, ale jak już pociągnięto ten temat to należało go rozwinąć, a nie szybko zasypać kolejnymi pochwałami kolegów z branży. Oczywiście może za wcześnie jest żeby wyciągać na światło dzienne takie trudne tematy, ale odpowiednio przedstawione stanowiłoby zupełnie inny wymiar tej sentymentalnej opowieści. A tak to mamy cały zestaw największych przebojów i spory niedosyt.
Pozytywnie należy ocenić szeroki udział współpracowników Młynarskiego. Reżyserka Alicja Albrecht nie bała się zestawić ze sobą wypowiedzi Krystyny Jandy i Jana Pietrzaka, a jak wiadomo w obecnej koniunkturze politycznej to zabieg ryzykowny. Widzowie to doceniają i chętnie na Młynarskiego do kin chodzą, chociaż wszyscy bez wyjątku woleli by jeszcze raz go posłuchać na scenie. Aczkolwiek także wśród ludzi z branży brakuje mi większego kopa, że jednak łatwy we współpracy Młynarski nie był - trochę tego jest jedynie w wypowiedzi Olgi Lipińskiej, ale ona także próbuje odwrócić to w żart.
Pod względem realizacyjnym nie ma zbyt wiele okazji do pochwał. Reżyserkę ratuje jedynie sam bohater, którego puenty śmieszą niezależnie od tego gdzie są prezentowane. Całość filmu jednak jest słabo zmontowana, mimo wszystko przydługawa i niejednorodna tematycznie. Brakuje wielu faktów i ciekawostek z życia Młynarskiego, w zasadzie film ogranicza się tylko do sukcesów, popularności, nagród w Opolu.
Także jakość niektórych nagrań pozostawia wiele do życzenia – mimo że pewnie część materiału zostało specjalnie zaprezentowana w takim stanie. Realizacyjnie film próbują ratować animacje będące teledyskami piosenek, tyle że one zostały stworzone z inicjatywy samego Młynarskiego.
Mimo tych wszystkich niedociągnięć i nie wykorzystanych szans to porywający dokument, co jest tylko dowodem na to jak znakomitym artystą był Wojciech Młynarski.
Zwiastun:
Polska premiera: 3 listopada 2017
Produkcja: Polska
Rok: 2017
Gatunek: dokument, muzyczny, biograficzny
Reżyser i scenariusz: Alicja Albrecht
Występują m. in. najbliższa rodzina Wojciecha Młynarskiego: córki, syn, była żona, matka, Wojciech Młynarski, Janusz Głowacki, Janusz Gajos, Jerzy Derfel, Janusz Sen, Włodzimierz Korcz, Ewa Bem, Krystyna Janda, Irena Santor, Michał Major, Magdalena Zawadzka, Janusz Stokłosa
Aktualizacja, ponieważ z Gosią poszedłem na ten film po raz drugi:
bardzo dobra frekwencja i nawet brawa po seansie, co w normalnej dystrybucji się nie zdarza
Gosia była zachwycona, nie przekonały jej moje negatywne argumenty
Zwróciłem uwagę, że wiele piosenek Młynarskiego jest mi nie znana, a część w życiu nie przypuszczałem, że to jego pomysły np. "Och życie kocham Cie nad życie"
Sporo było w filmie informacji o wychowaniu, domu rodzinnym i wyjątkowym przywiązaniu do matki
Umknęły mi również krytyczne wypowiedzi Krzysztofa Materny, który chyba najodważniej wypowiadał się o trudach pracy z Młynarskim
Ale ogólnie drugie oglądanie potwierdziło moją ocenę: twórczość Młynarskiego ratuje ten film