top of page

"Thor: Ragnarok" - Hulk jak ogień, Thor jak woda (ocena 7/10)


Thora poznajemy tym razem, co nie powinno dziwić, w sytuacji bez wyjścia. Zawieszony w klatce ląduje w rzeczywistości piekielnej - oko w oko z potworem pozornie nie do pokonania, takim GSW z NBA. Na szczęście działa (jeszcze) młot, którego nie powstydziłaby się Anita Włodarczyk, i naszemu superbohaterowi po raz kolejny udaje się uratować świat od zagłady. Ale tylko pozornie. Bo nawet z wydostaniem się z tych piekielnych czeluści ma problem, coś nie może się doprosić Ubera. Po powrocie do domu okazuje się dodatkowo, że problem jednak jest bardziej zawiły i film potrwa nie 10, a 130 minut. Głównie dlatego, że rodzina Thora do specjalnie zgodnych nie należy – braciszek Loki ma swoje humory, a o istnieniu siostry żądnej krwi dopiero się dowiadują od umierające ojca.


Dalej już jest z górki – solidny kufel piwa, przespoilerowana w trailerach walka z Hulkiem, istota złożona z kamieni marząca o wywołaniu rewolucji, złomiarka-alkoholiczka, i powrót na pomoc swojemu ludowi spętanemu terrorem okrutnej Cate Blanchett (nie pasuje? Cate spisuje się na wyraz wiarygodnie).


Tak to prawda, fabuła jest słaba, ma wiele dziur, a finalne rozwiązanie przekonuje jak konwencja programowa Grzegorza Schetyny. Ale za to akcja jest dynamiczna, zmienna, co rusz pojawiają się nowe ciekawe postacie. Sam Thor też nie zajmuje ekranu na cały film dzieląc się z innymi równie pociesznymi, chociaż może nie zawsze oddanymi prawu i sprawiedliwości, bohaterami.


Efekty specjalne nie są odkrywcze, ale na szczęście stonowane i często bardziej kosmiczne – widać wyraźne nawiązania nawet do Gwiezdnych wojen. Naparzanki jest akurat tyle ile powinno być. Da się przeżyć nawet dla widza nie gustującego w totalnej demolce wszystkiego co się rusza. Kilka ciekawych scen na moście, ładnie ukazana ewakuacja z planety. Do tego dopracowana wizualizacja dziwnych postaci, z których na plan pierwszy wysuwa się człowiek z kamieni (kamieni kupa?).


Film jest za długi - to niewątpliwie. Rozumiem że tak już musi być w tych komiksowych adaptacjach. A jeszcze trzeba czekać na zakończenie napisów.

W każdym razie zabawa przednia, nawet jeżeli ktoś nie gustuje w tych adaptacjach komiksowych. Bo główna zaleta to jednak poczucie humoru, może i te żarty są czerstwa, ale cała sala pokłada się ze śmiechu, i to nie tylko, a może nawet nie głównie na tekstach Thora.


A, że fabuła słaba? A kto by sobie tam zawracał głowę jakimś końcem świata. Przecież co kilka miesięcy jest ogłaszany.


Oczywiście film dostał ode mnie dodatkowego plusa za inklinacje alkoholowe: Thor lubi sobie strzelić piwko (najlepiej duże, herbaty nie pija w każdym razie), a moją ulubioną postacią była złomiarka z zamiłowaniem do mocniejszych trunków.


Zwiastun, z wyraźnym nawiązaniem do nazwy naszego serwisu:

Ostatnie posty
Search By Tags
Follow Us
  • Twitter Social Icon
bottom of page