"Pewnego razu w listopadzie" - Koleś (ocena 8/10)
Bardzo dobrze się ten film oglądało, ale im dłużej od seansu mam co raz więcej wątpliwości.
Wątek z atakiem na squat (Jerzman!!! ;-) podczas Marszu Niepodległości wygląda jak doczepiony na siłę i zupełnie nie pasuje do głównego wątku. Wygląda jakby Jakimowicz koniecznie chciał zrobić użytek ze zdjęć dokumentalnych, które miał w swoich archiwach. Mógł z tego zrobić osobny film, szczególnie że był bliski konkluzji (bierna postawa policji = prowokacja rządów PO).
A to film o eksmisji, bezdomności i Polsce roku 2013 – szokująca postawa polskiej policji (pozdrowienia dla ministra Sienkiewicza).
Podobała mi się Kulesza, trochę mniej aktor grający chłopaka, ale chyba dokładnie tak mieli zagrać: to postawa osób którzy z dnia na dzień zostali zepchnięci na margines. Moje ulubione senny to jak Kulesza sprząta śmieci na przystanku autobusowym – bezdomna, ale mająca swoje zasady.
Prawdziwym bohaterem jest jednak pies. Ponieważ nikt nie daje zwierzętom nagród aktorskich, to mój prywatny Oscar 2017 biegnie do Kolesia. Ale ten wątek psa ma swój głębszy wymiar: szybciej w Polsce (przynajmniej Anno Domini 2013) ktoś się zainteresuje bezdomnym psem, niż wyrzuconą na bruk rodziną.
Zwiastun: