"Nie ma tego złego" - śmiać się nie wypada (ocena 5/10)

Francuzi ze wszystkiego chcą zrobić komedię. Problem w tym, że nie potrafią.
Zrobić zgrabną komedię o kobiecie z wieloletnim stażem małżeńskim, której mąż znajduje sobie młodszą - łatwo nie jest. “Nie ma tego złego” wbrew tytułowi nie radzi sobie z tą mało komediową sytuacją. Pal licho, gdyby było dramatem. Wówczas brak pomysłów można by uzasadnić pustką po utracie męża, pracy i mieszkania. Bo bohaterka właśnie to wszystko traci. Ale film chce być komedią - i to jego największy błąd.
Film z braku pomysłów wlecze się niemiłosiernie i rozchodzi na boki, wprowadzając coraz to nowe wątki.
Jedyny sensowny wniosek z tego galimatiasu to, że pod żadnym pozorem dorosłe dziecko nie może mieszkać z rodzicami.
Do bólu przewidywalny koniec jest zwieńczeniem tego średniaka, który w kinach zagościł iście epizodycznie (w Warszawie w Lunie na seansach, które można było policzyć na palcach jednej ręki).
Zwiastun: