top of page

„Ptaki śpiewają w Kigali” - Polska-Rwanda wspólna sprawa. Epitafium. Oceny: Woda 3. Ogień 7


Nie będziemy patrzeć na ten film pod kątem okoliczności (rodzina Krauze, Krzysztof Ptak), ani dyskusji jaka się wokół rozpętała, a jedynie według naszych odczuć z seansu – oczywiście po raz kolejny odmiennych.


Największa zagwozdka jest z fabułą. Jest ona pełna przeskoczeń, sprzeczności, stawia prze widzem wyzwanie – część historii musi sobie dopowiedzieć, a nie jest to łatwe bo kolejne sceny często logicznie się wykluczają. Dla jednym może to dyskwalifikować film (Gosia), a dla innych stanowić zachętę do samotnego poszukiwania sensu w opowiadanej historii. Nie wątpliwe przyjęta formuła narracyjna jest celowa, i twórcy chcieli osiągnąć taki efekt.

Bardzo ważny jest również kontekst opowiadanej historii, niewątpliwie odnoszący się do współczesnego sporu odnośnie podejścia do uchodźców. Mimo że akcja dzieje się ponad 20 lat to na takim jednostkowym przykładzie można tłumaczyć sobie płaszczyznę współczesnego sporu.


Fabuła lawiruje również pomiędzy skrajnymi wątkami, jak ludobójstwo w Ruandzie i codzienność w Polsce. Nie jest łatwo widzowi złapać klimat tego przeskoku pomiędzy dwoma cywilizacjami. Film także nie jest lekcją historii odnośnie tego co się wydarzyło - nie wiem czy młodsze pokolenie nie znające skali i podłoża ludobójstwa zorientuje się w fabule (amerykańskie produkcje przybliżały masakrę, ale też już minął pewien czas od: „Hotel Rwanda” i „Shooting Dogs”). Szczególnie, że twórcy wciskają podprogowo własne teorie, czego przykładem jest znakomita scena rozmowy z polskim urzędnikiem („takie białe chujki jak pan …”).


Osobna kwestia to realizacja. Największy nacisk położony w filmie na zdjęcia. Zastosowano wiele technik filmowania, kamera jest umieszczana w różnych miejscach, żeby obserwować, albo tylko słuchać bohaterów. To także płaszczyzna interpretacji. Często zastosowano również nieostrości, jakby mające dawać dodatkowy wydźwięk. Podobnie jak z fabułą, można się tym intrygować (Andrzej), a można irytować (Gosia).

Należy również wspomnieć o bardzo specyficznej kreacji Jowity Budnik, która również może budzić odmienne oceny: jednych widzów zachwycać takim specyficznym podejściem do odtwarzaniem roli, innych zniechęcać dziwną postawą ekranową.


Tyle odczuć. Fakty są takie, że film został doceniony w Gdyni nagrodą Srebrnych Lwów, oraz indywidualnymi wyróżnieniami za montaż i kreacje aktorskie. Absurdem jest też film nie dostał nagrody za zdjęcia, bo to techniki wręcz rewolucyjne w polskim kinie.


Na koniec należy podkreślić kontekst życiowy: w trakcie realizacji zmarli reżyser (Krzysztof Krauze) i autor zdjęć (Krzysztof Ptak). Film dokończyła żona reżysera Joanna Kos-Krauze. Ten kontekst jest niezwykle istotny. Na epitafium ten film pasuje jak ulał.


Zwiastun:

Ostatnie posty
Search By Tags
Follow Us
  • Twitter Social Icon
bottom of page