"Przybij piątkę" - PZPN (ocena 5/10)
„My mamy pretensję, że wy jesteście z PZPN, to znaczy, rozszyfruję ten skrót – Pierdolony Związek Piłki Nożnej” parafrazując to powiedzenie polskiego polityka można podsumować film w koprodukcji aż pięciu krajów, ale o klimacie typowo argentyńskim.
Bohater jest 30-letnim piłkarzem podrzędnego klubu, który akurat dostał potężną kare absencji na osiem meczów ligowych po brutalnym faulu. Skłania go to do wielu refleksji, a nawet poszukiwań nowych wyzwań.
Film ma tak naprawdę dwa wymiary: losy drużyny piłkarskiej śledzone przez kilka meczów oraz prywatne życie bohatera.
Ten pierwszy wątek zasługuje na uwagę ze względu na wierne oddanie atmosfery w szatni oraz dobre sceny boiskowe.
Niestety wątek prywatny niweluje atuty tego filmu: jest pretensjonalny, niespójny, nielogiczny, a przede wszystkim brakuje w nim iskry emocji. Jeszcze kończy się nijako.
„Przybij piątkę” miał jedynie epizod w polskich kinach. Nie łatwo było na niego trafić. Jak się okazało niewielka strata.
Zwiastun: