"Marsz Pingwinów 2: Przygoda na krańcu świata" – rodzina śpiewem silna (ocena 7/10)

Marsz Pingwinów z 2005 roku to jeden z najpopularniejszych i chyba najlepszych filmów dokumentalnych. Opowieść o macierzyństwie pingwinów podbiła serca wielu widzów. Pocieszne i zaradne pingwiny odpowiednio sfilmowane i umiejętnie skomentowane wzbudzały wręcz ludzkie uczucia.
„Dwójka” próbuje powtórzyć ten sukces. Nie wnosi zbyt wiele nowego. To kolejna opowieść o tym jak dużo wysiłku wymaga wychowanie małego pingwina. Pięknie sfilmowana, zdjęcia są jeszcze efektowniejsze – dochodzą sceny nurkowania i obrazy głębinowego świata.
Przekombinowana jest narracja z licznymi retrospekcjami („a żeby to wyjaśnić cofnijmy się kilka miesięcy …” – pada kilkakrotnie). W efekcie jednak zamyka się ona w jednym cyklu, w trakcie którego mały pingwin „wychodzi na ludzi”.
Oglądanie pingwinów jest wciąż czysta przyjemnością, więc nawet wtórność tego filmu zbytnio nie przeszkadza.
Istotną zmianą jest również polski narrator. Osobiście Marek Kondrat mi bardziej pasował, a Piotr Fronczewski jest odrobinę zbyt irytujący. Ale pamiętając, że film jest także dla młodszego pokolenia – ta zmiana może nie jest taka zła.
Zwiastun: