"Valerian i miasto tysiąca planet" - 200 milionów (ocena 5/10)
Najlepszy jest początek. Trzy sekwencje:
1. Powitania na stacji kosmicznej kolejnych delegacji.
2. Zawiązanie akcji poprzez ukazanie planety, na której istoty żyją w szczęściu dzięki tajemniczym perłom.
3. Główni bohaterowie: atrakcyjna blondynka i przystojny kobieciarz - najlepsi agenci w galaktyce, którzy mają się ku sobie, ale do niczego jeszcze nie doszło.
Problem w tym, że dalej już jest topornie, z kiepską fabuła i powtarzalnie. Pojawiają się coraz bardziej wymyślne postacie, ale po kilku minutach znikają z ekranu i chyba tylko zmiennokształtna kobieta (Rihanna) zapada w pamięć, ale to głównie z powodów erotycznych.
Akcja jest co prawda szalona, nie bardzo jednak wiadomo o co chodzi, a samo rozkoszowanie się nowymi pomysłami realizacyjnymi nie starcza na cały film. Humor i umizgi głównych bohaterów też z czasem zaczynają powoli irytować, szczególnie że doskonale wiadomo jak się to skończy.
Film na podstawie komiksu, podobno życiowe marzenie Luca Bessona. Jak się pomyśli że ten sam reżyser stworzył "Piąty element", czy nawet "Lucy" to ocena tej produkcji spada drastycznie. Pozostają jedynie efekty, na które przeznaczono gruby budżet: 197 mln EURO tudzież 210 mln USD - za wikipedią.
Zwiastun: