"Bestia wciąż żyje" - precz z komuną (ocena 9/10)
Że do kin ten świetny bułgarski dokument w reżyserii Miny Milevy nie trafił - to mnie nawet nie dziwi. Ale już TVPiS mogłoby go pokazać.
Bułgarskie resortowe dzieci. Marks, komunizm, przemiany 1989, brak lustracji, agenci w parlamencie, przefarbowana partia socjalistyczna, kryzys ekonomiczny, fala emigracji … brzmi znajomo?
Młoda Bułgarka przeszukuje tajne akta swojego dziadka. Chce uzyskać odpowiedzi dotyczące przeszłości. Co sprawiło, że filozof, były ksiądz prawosławny stał się socjalistą, walczył z bolszewikami, by w końcu pracować dla służb specjalnych? Co kazało mu porzucić żonę i pięcioro małych dzieci i uciec w góry z karabinem i maszyną do pisania? Czy wiedział, że będzie miało to poważne konsekwencje dla całej rodziny? Dla kolejnych pokoleń także?
Film przygląda się ideom socjalizmu w formie na wpół mistycznego dialogu między młodą kobietą a jej dawno zmarłym dziadkiem. Rozmowa między nimi, stworzona w oparciu o jego tajne archiwa, jest czasem pełna złości, czasem humorystyczna. Staje się próbą pojednania między pokoleniami.
Woda: Bardzo dobry dokument, mający formę dialogu z nieżyjącym dziadkiem… agentem służb. Zrozumieć przeszłość.
Ogień: Odważna tematyka to jedno. Ale film również uwodzi świetną realizacją. Wykorzystanie animacji – mistrzostwo świata.
Reżyserka o filmie: