"Mały Jakub" - masło z lodówki (ocena 5/10)

Nie można odmówić temu filmowy staranności i dość ciekawej kompozycji. Klimat budowany muzyką i niedopowiedzeniami, przyzwoite aktorstwo, wysublimowane zdjęcia.
Problem jednak jest w przesłaniu: zrozumieć o co chodzi w tej opowieści to zadanie nie lada.
A zaczyna się w miarę interesująco: samotnie mieszkający mężczyzna (taki jak zawsze Mirosław Baka) dostrzega w swoim mieszkaniu ingerencję podczas nieobecności: głównie poprzez zmiany w lodówce. Montuje kamerkę – ach te nowoczesne technologie – i już wszystko wie. Zamiast ciągnąc ten wątek reżyser Mariusz Bieliński zaczyna wprowadzać nowe postaci, mieszać wątki, chyba też czasy. Nawet jeżeli te wszystkie zabiegi mają to czegoś prowadzić, to są tak irytujące, że widza i tak to wszystko wielkie "G" obchodzi i daje sobie spokój czekając na koniec – może co najwyżej rozkoszować się muzyką i zdjęciami (Arkadiusz Tomiak).
A i tak najbardziej mi żal niepotrzebnie zniszczonego telewizora.
Zwiastun: