"Zło we mnie" - idzie LUTY podkuj buty (ocena 2/10)
Kanadyjsko-amerykański horror, chociaż taka przynależność obraża ten gatunek filmowy, debiutanckiego reżysera Oza Perkinsa. Film, który trafił na polskie ekrany po dwóch latach od premiery światowej. Zupełnie niepotrzebnie.
Akcja rozgrywa się w katolickiej szkole dla dziewcząt i jest podzielona na trzy rozdziały poświęcone konkretnej uczennicy, które przydarzają się złe rzeczy - jak w polskim tytule, który dystrybutor zmienił z angielskiego "February".
To taki horror, który w założeniu miał chyba być ambitny. Widz miał się w założeniu domyślać o co chodzi. Brakuje standardowych metod straszenia. Tak w zasadzie to przez większość czasu jest to raczej dramat.
Może by się to udało, gdyby całą akcja do czegoś prowadziła. A finalnie okazuje się, że twórcy nie mieli żadnego pomysłu. To i czego mieli się dopatrzeć w tym widzowie? Pretensjonalne nudy i stracony czas. Ale i tak lepiej obejrzeć w kinie - jak wiadomo film z 2015 roku jest już dostępny wszędzie, ale na domowym sprzęcie może co najwyżej skłonić do szybszej drzemki.
Zwiastun: