"Zerwany kłos" - Karolina Kózkówna (ocena 8/10)
Zazwyczaj jestem zmuszony bronić filmów z religijnym przesłaniem. W przypadku "Zerwanego kłosa" nie ma takiej potrzeby. Produkcja broni się sama.
Historia męczeńskiej śmierci dziewczyny z miejscowości Zabawa była już kanwą średnio udanej produkcji "Karolina".
Tym razem za temat wzięli się twórcy związany ze środowiskiem toruńskim: Telewizji Trwam i absolwenci Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej (to instytucja, która mierzi wielu przeciwników Ojca Rydzyka) zadając jednocześnie kłam, że nie można połączyć przesłania religijnego z wysokim poziomem produkcji filmowej.
Fabuła
Rok 1914. Wybuch wojny. W małej podtarnowskiej wiosce nikt nie przypuszcza, że ogólnoświatowa zawierucha dotknie również ten uroczy zakątek ziemi. W okolicy pojawiają się jednak wojska carskie, nie mające żadnych zahamowań w rabowaniu, gwałceniu i mordowaniu. Ofiarami stają się także dziewczyny, których życie w tak młodym wieku doświadczają gwałty bestialskich żołnierzy.
Rozdziały
Scenarzysta i reżyser Witold Ludwig bardzo pomysłowo skomponował film dzieląc go na cztery rozdziały. Udało mu się dzięki temu włączyć do filmu wątek drugiej bohaterki - Teresy. Początkowo wygląda on jako trochę pochopnie dołożony, ale całościowo komponuje się bardzo dobrze. Udało się również znakomicie uwypuklić wątki drugoplanowe. Nie przypadkiem dwie najlepsze w filmie sceny to dialogi osób, które na całą historię patrzą jakby z boku (oczywiście mając w niej swój istotny wpływ): najście księdza przez carskiego żołnierza oraz spowiedź ojca Karoliny.
Osobna kwestia to scena finałowa, której odbiór bardziej zależy od zaangażowania religijnego widza. Osobom wierzącym z pewnością się z podoba bardzo, dla innych będzie przyczynkiem do krytyki i ośmieszania.
Realizacja
Nareszcie z czystym sumieniem można pochwalić film religijny za całokształt realizacyjny. Zdjęcia są wspaniałe, bardzo dobry jest montaż - za oba elementy odpowiada ta sama osoba: Julian Kucaj. Siła filmu jest muzyka. Może momentami patetyczna i nazbyt obecna, ale na taki obraz właśnie pasuje idealnie.
Aktorzy
Pewnie było wiele obaw, czy młode piękne dziewczyny, ale debiutantki dadzą sobie radę w tak trudnych rolach. Łatwo nie było, bo faktycznie jak tu zagrać 16-latkę postawioną w tak okrutnej sytuacji? W mojej ocenie jest bardzo dobrze, zarówno w przypadku Aleksandry Hejdy (Karolina) i Magdaleny Michalik (Teresa). Może trochę niepotrzebnie porównuje oba wyzwania aktorskie do Michaliny Łabacz z Wołynia, ale w mojej ocenie (diametralnie różnej od opinii innych recenzentów) Michalina nie udźwignęła tej trudnej roli, a Ola i Magda - tak.
Nie zmienia to jednak faktu, że "Zerwany kłos" to film aktorów drugoplanowych: Witold Bieliński jako Ksiądz Mendrala jest znakomity i to nie przypadek, że sceny z jego udziałem chwytają za gardło, mimo że są zwykłymi statycznymi dialogami. Poruszająca jest rola ojca Karoliny granego przez Dariusza Kowalskiego, na którego barkach jest ostatnia scena - tak ważna w ostatecznej ocenie całości. Ale tak naprawdę najwyraziściej wcielił się w swoją, negatywną rolę Piotr Zajączkowski. To on powoduje, że tragizm całej historii w tym filmie jest tak wyrazisty.
To miłe, że dożyliśmy czasów, że także kino religijne doczekało się swojego miejsca w dystrybucji kinowej, zainteresowania widzów, a co najważniejsze: solidnie i dobrze zrealizowanego filmu.
Bóg zapłać.
Zwiastun