"Cmentarz wspaniałości" - krem ze spermy (ocena 1/10)
Unikam dawania aż tak niskich ocen, a tymczasem wśród premier z 10 lutego 2017 roku aż dwa filmy zapracowały solidnie. Dwa diametralnie różne. TUTAJ
Film Apichatponga Weerasethakul - tajskiego reżysera, który już za samo nazwisko może być przegrany (ciekawe ilu recenzentów z pamięci pisze jego imię i nazwisko). Wcześniejszy sukces - medytacyjny "Wujek Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia" zdobył sensacyjnie Złotą Palmę w Cannes (oczywiście zdecydowanie niezasłużenie). To chyba nakręciło Weerasethakula do kolejnej produkcji - równie, o ile nie bardziej monotonnej.
Jak więc można się spodziewać w "Cmentarzu wspaniałości" dzieje się niewiele, żeby nie napisać że nic się nie dzieje. Akcja dzieje się w szpitalu wojskowym stworzonym na bazie budynku szkoły, a wszystko na terenie, na którym w przeszłości był pałac królów, a potem ich cmentarz. Chyba, bo śledzenie dokładne fabuły jest zadaniem cokolwiek masochistycznym.
Głównymi bohaterkami są dwie kobiety: młodsza - mająca zdolności medium kontaktuje się z przeszłością królów i będącymi w śpiączce pacjentami, starsza - z jedną krótszą nogą. Obie panie przez większość filmu sobie spacerują i rozmawiają - głównie o tym co medium widzi.
Dlaczego filmu Weerasethakula są niestrawne dla przeciętnego widza? Otóż emanują one scenami maksymalnie statycznymi, nic nie wnoszącymi do historii (której też zresztą nie ma), zwyczajnie nudnymi, a co gorsza momentami obrzydliwymi. Moja "ulubiona" scena w "Cmentarzu .." to kilkunastominutowe zbliżenie na pojemnik z moczem. Zaprawdę powiadam panu, panie Weerasethakula: jakbym miał ochotę na takie widoki to bym poszedł do najbliższego szpitala, a nie kina.
Ostatecznie grzebie (nomen omen) "Cmentarz" czas projekcji (o ile ktoś pójdzie do kina, bo film z uwagi na ubiegłoroczną datę premiery można obejrzeć z mniej legalnych źródeł) - 122 minuty. Dwie godziny wyrwane z życiorysu, żeby gapić się na leżących pacjentów szpitala. Odwiedzając swoich bliskich ciężko tak długo wytrzymać.
Jakie są plusy? Zdjęcia są przyzwoite. No i oczywiście recenzje pseudokrytyków: wszystkie co najmniej przychylne TUTAJ
Film w ograniczonej dystrybucji (na szczęście), w Warszawie jedne seans dziennie. Frekwencji nie sprawdzałem.