"To tylko koniec świata" - piekiełko rodzinne (ocena 5/10)
Nie przepadam za twórczością, moim zdaniem mocno przereklamowanego, kanadyjskiego, bardzo młodego reżysera Xaviera Dolana.
Gostek ma 27-latek, a już jest wynoszony pod niebiosa ("Zabiłem moją matkę", "Wyśnione miłości", "Mama", "Na zawsze Laurence", "Tom"). Można złośliwie powiedzieć, że homoseksualiści mają w światku filmowym łatwiej, ale jednak trzeba pochylić się sumiennie nad tym co tworzy Xavier.
Robi kino ambitne, trochę przekombinowane. Minimalistyczne, proste, oparte na domysłach widza, gestach, obrazie, muzyce. Na pozór - nic wielkiego. chwalony i nagradza nie spoczywa jednak na laurach i nie buja w obłokach.
"To tylko koniec świata" - najnowszy film jest bowiem dużo lepszy od poprzednich zbyt monotonnych. Szczególnie pod względem realizacyjnym postęp jest wyraźny. Ale i scenariuszowe po raz pierwszy nie jest nawet nudno. Co ciekawe ten film bardziej przychylny widzowi mniej się spodobał krytykom, i nawet pojawiły się zalążki krytyki (przykład: "Dolan zasługuje na oklaski za swoje ostatnie dzieło, ale już nie tak gromkie, jak kiedyś").
Pisarz-gej leci do rodziny. Po 12-letniej rozłące. Wiadomo więc, że ma coś ważnego do zakomunikowania. Ale rodzinka niewiele sobie z tego robi. Niby wita syna marnotrawnego, ale zajmuje się głównie własnymi problemami. To trochę zmienia optykę bohatera.
Film praktycznie cały czas trzyma w napięciu, w odróżnieniu od poprzednich obrazów Dolana. A zawdzięcza to właśnie oczekiwaniu widza na ogłoszenie przez pisarza tej istotnej wiadomości.
Jest to obraz mocno teatralny, co nie jest przypadkiem bo pierwowzorem była sztuka Jeana-Luca Lagarce'a. Dolanowi jednak udaje się z tej statecznej, opartej wyłącznie na dialogach zrobić małe arcydzieło: dzięki głównie muzyce.
Oczywiście swoje dołożyli od siebie aktorzy. A na popularności Dolana postanowiły się ogrzać naprawdę mocne nazwiska: Marion Cotillard i Vincent Cassel.
Jeszcze nie jest tak dobrze, żebym jakoś specjalnie ten film polecam, ale bólu też nie ma. Możliwe jednak, że kolejny film, jak w takim tempie będzie się poprawiał Dolan, już anglojęzyczny zresztą, okaże się arcydziełem i dla krytyków i dla widzów.
Zwiastun: