"Szwedzka teoria miłości" - Zygmunt Bauman (ocena 4/10)
Szwecja nie na darmo była określana – nawet przed 1989 rokiem – jako najbardziej socjalistyczny kraj na świecie. Wpadli w tym kraju na pomysł, że nie warto pielęgnować więzów rodzinnych, wszystkim powinno zająć się państwo. W efekcie mamy społeczeństwo wyzbyte podstawowych wartości, a procedury urzędnicze są nad wyraz nieludzkie i szokujące dla innych. Najlepszym przykładem film Obce Niebo.
W efekcie mamy do czynienia z krajem, w którym jest najwięcej przypadków odnalezienia zmarłych osób wiele miesięcy po śmierci. Nie mają oni żadnych bliskich, a automatyczne płatności rachunków nie pozwalają się nikomu zorientować, że nie ma ich już na tym świecie.
Pierwsza część filmu właśnie skupia się na takich przypadkach np. samobójcy, którego ciało odkryto po dwóch latach. Nie jest to może jakoś bardzo zajmujące, ale kilka informacji o tym szwedzkim eksperymencie jest ciekawych.
Ten wątek jednak nie starcza na cały film, więc przenosimy się tematycznie. Najpierw do podmiejskiego lasu, gdzie żyją ludzie w namiotach, pozbawieni dóbr materialnych, którzy właśnie próbują odzyskać kontakty międzyludzkie. Ta część filmu sprowadza się do kilku wypowiedzi, głównie frazesów typu: „najpierw było ciężko, ale po pewnym czasie odkryłem że takie życie jest dużo bardziej fascynujące”. Ten temat też jest tylko odrobinę „liźnięty”, bowiem za chwilę przenosimy się do …. Afryki.
W biednej Etiopii funkcjonuje bowiem szwedzki chirurg, który wydaje się być szczęśliwy że pomaga ludziom w tak ekstremalnie trudnych warunkach. To taki "pomysłowy Dobromir" np. po operacji prostaty wykorzystuje spinki do włosów, a zamiast chirurgicznych wierteł za kilka tysięcy EURO używa kupionej w supermarkecie wiertarki za 15 EURO. Co gorsza eksperymenty Pana Doktora dość bezpośrednio są nam ukazywane na ekranie, przez co ten fragment filmu może konkurować z serią „Piła”. Na dzień dobry mamy gościa (patrz obrazek), który w czasie polowania "niechcący" przekuł się włócznią. Na „deser” dostajemy historię dziewczynki, która miała raka języka. Szwed wyciął jej język i znaczną część twarzy. Dziewczynka (dzielna, bo nawet przez moment nie skarżyła się na swój los) wróciła do normalnego (w skali Etiopii) życia, a na kontrole lekarskie przychodzi na piechotę 11 godzin.
Na szczęście po jakiś 15 minutach opuszczamy pomysłowego Szweda z Etiopii i dostajemy crème de la crème, szczególnie dla kibiców Śląska Wrocław. Otóż na ekranie pojawia się ze swoimi światłymi uwagami, nie kto inny jak Zygmunt Bauman. Uczciwe trzeba przyznać, że wypowiedzi Baumana ubogacają film.
Skupia się on przede wszystkim na zaniku więzi międzyludzkich w czasach portali społecznościowych. Bardzo ciekawie analizuje ten problem (na facebooku bez konsekwencji można pożegnać „przyjaciela”) i dokłada swoją cegiełkę. Tyle że w kontekście całego filmu mało pasującą.
Szwedzka teoria miłości ma więc ciekawe momenty, a może lepiej napisać zaskakujące. Jako całość jednak jest filmem bardzo niespójnym. Wygląda jakby twórcy chcieli wepchąć wszystko, co im przyszło do głowy, ale zbyt wiele do pokazania nie mieli. Nie zdziwię się jednak jeśli w niektórych środowiskach film ten będzie bardzo popularny.
Zwiastun: