"Rings" - kler (ocena 3/10)
Nie trzeba być wielkim znawcą horrorów, czy nawet kina, żeby wiedzieć, że jak się obejrzy - w dodatku na staromodnej kasecie wideo (co prawda są pomysły unowocześnienia cyfrowego) - dziwny film, zadzwoni telefon i kobiecy głos oznajmi "7 dni" oznacza to ni mniej więcej przykry fakt, że to ostatni tydzień życia delikwenta.
Tymczasem już w pierwszej w scenie wymyślono, że taki pechowiec akurat w feralnym ostatnim dniu wsiada w podróż samolotem. Osobiście nawet bez takiego fatum mam obawy przed podróżą lotniczą, Po tej pierwszej scenie absurdów jest jeszcze wiele, ale pewnie szkoda czasu tracić na ich rozkminianie.
Żeby jakoś uratować to dziadostwo twórcy próbuje wprowadzać nowe rozwiązania. Ale jeszcze bardziej się tym pogrążają. Pojawia się postać oślepionego mężczyzny, którego rola w genezie całej awantury z kasetą, a wcześniej dziwną studnią, jest kluczowa. Trochę szkoda, że wykorzystuje tutaj się najprostsze negatywne elementy postrzegania osób duchownych.