"Kłamstwo" - no holes, no Holokaust (ocena 6/10)
Dramat sądowy o zagadnieniu negacji planu eksterminacji Żydów przez III Rzeszę.
Ważki temat. Ciekawe aspekty. Film się dobrze ogląda, dzięki przyjętej, sprawdzonej już wielokrotnie w kinie, konwencji sądowej.
Atutem filmu jest również brawurowa rola Timothy Spall.
Deborah Lipstadt
Amerykańska pisarka i historyk żydowskiego pochodzenia. Stoczyła sądowy pojedynek z Davidem Irvingiem, który podważa samo istnienie holokaustu. I to jest tematem filmu "Kłamstwo", który podejrzewam, iż zostanie przemilczany w Polsce z powodu innej sprawy związanej z główną bohaterką. Otóż Lipstadt poparła tezy zawarte w książce "Strach" jednostronnie oceniającej postawę Polaków w obliczu eksterminacji Żydów. Szczególnie teraz podnoszenie tego tematu w Polsce nie może być przychylne dla Amerykanki.
Wady
Idąc tą tendencją można by przyczepić się do wielu elementów filmu "Kłamstwo". Zarówno pod względem realizacji filmu, jak i luk scenariuszowych. Jest to film przegadany, jednostronny i wręcz nieudolny szczególnie w końcowym przekazie. Niektóre sceny wręcz irytują, niektóre są banalne, a niektóre odnoszą przeciwny do zamierzonego skutek.
Najgorzej jest chyba z samym procesem, który jak się bliżej przyjrzeć ukazany jest zupełnie niewiarygodny. Nie wiem jak było dokładnie, ale filmowa wersja wydarzeń jest co najmniej mało przekonująca. Jednego dnia Irving wychodzi zwycięsko argumentem o braku śladów szybów przez które wrzucano gaz. Prasa podchwytuje to natychmiastowo: "no holes, no Holokaust". A drugiego dnia już jest w defensywie, ale zupełnie z innego architektonicznego szczegółu. O "dziurach" już ani słowa do samego końca. Wydźwięk wyroku też nie jest tak jednoznaczny, jakby chciała bohaterka, bo jednak sąd w wielu aspektach przyznawał również racje Irvingowi.
Timothy Spall
Ostatecznie do filmu przekonuje mnie jednak znakomita rola odtwórcy Davida Irvinga. Uratował całą koncepcję twórcom. Można dzięki temu z łatwością ośmieszyć Irvinga, bo Spall wzniósł się na wyżyny aktorstwa.
Zwiastun:
