"Zombie Express" - legalna kultura (ocena 6/10)
Ten koreański film o zombie jest dobrą okazją do napisania kilku słów o absurdalnym programie "Legalna kultura".
Zapewne każdy zwrócił uwagę, że po wymęczającym 20 minutowym (w niektórych kinach nawet dłuższym) bloku reklamowym, przed samym filmem pokazuje się napis i dwa słowa osoby związanej z samą projekcją (najczęściej aktora) - jaki to on jest wdzięczny, że oglądamy produkcję z legalnego źródła.
Zapewne wydaje się to całkiem rozsądne: wszyscy chcemy żeby ludzie chodzili do kina, płacili za bilety, a twórcy - przynajmniej polscy - mieli z tego konkretne środki na realizację co raz lepszych produkcji. Wszystko byłoby dobrze, gdyby sam rynek dystrybucyjny był dobrze rozwinięty, na ekrany kin trafiały równocześnie ze światowymi premierami filmy: dobre i przyciągające widownię. Tymczasem z dystrybucją jest pełny chaos. Ilość tytułów wprowadzanych do kin studyjnych na kilka dni, gromadzących widownie rzędu kilkunastu widzów w skali całego kraju jest olbrzymia - w zasadzie co tydzień jakiś gniot trafia, i kina typu: KC, Luna, Praha, Lab - świecą pustkami (a później płaczą, że je zamykają). Równolegle w kinach pojawiają się tytułu, które premierę miały "wieki" temu - przykładem niech będzie bardzo dobra produkcja z Półwyspu Iberyjskiego, która została wyprodukowana 2 lata temu TUTAJ.
Równolegle wiele pozycji nie trafia do kina w ogóle, albo trafia w szczątkowej dystrybucji. Z premier tegotygodniowych (20 stycznia 2017) aż dwie mają taką cechę. Oscarowy, mający znakomite recenzję "Manchester by The Sea" można oglądać w Warszawie w jednym kinie, a np. w Gdańsku w ogóle. Koreański horror w Warszawie nie zagościł w tygodniu premiery w ogóle (może tam pojawi się na pojedynczym seansie). I przy takich "kwiatkach" dystrybutorzy (w tym konkretnym przypadku niszowy dystrybutor Myfly) mają czelność krytykować piractwo. Jak nawet w Warszawie jest problem z pójściem do kina. A co mają powiedzieć mieszkańcy mniejszych ośrodków. Dlatego też bez żadnego skrępowania mogę się przyznać, że koreańskich zombiaków obejrzałem z nielegalnego źródła, w domowych pieleszach. Może trochę szkoda, bo kilka scen jest efektownych i w kinie byłoby lepiej. Ale jak nie ma możliwości ..
Pociąg do Busan
Z dystrybucją jest źle, z tłumaczeniem tytułu też nie najlepiej. "Pociąg do Busan" lepiej oddaje klimat, ale rozumiem że musiały być zombie w tytule. Faktycznie większość akcji dzieje się w trakcie podróży pociągiem, chociaż geneza pojawienia się choroby jest zgoła inna.
Temat oczywiście jest "oklepany". Już tyle filmów zrobiono, że ciężko coś nowego wymyślić. Ostatnio raczej twórcy szli w kierunku komedii (bardzo dobry "Zombieland"), tudzież pełnej beki. Koreańczycy jednak zrobili film na poważnie - o ile można mówić przy tym temacie o powadze - a innowacja tkwiła co najwyżej w połączeniu tego z filmem w pociągu (jak wiadomo często wykorzystywana konwencja w historii kina). Efekt początkowo wydaje się przeciętny, ale im dłużej tym jest lepiej. Spokojnie ten film mógłby zostać kultowym. Jest naprawdę dobrze zrealizowany, a nade wszystko jego zaleta jest pogłębione przedstawienie bohaterów.
Postacie
Głównym bohaterem jest makler Woo, pracoholik, opiekujący się kilkuletnią córeczką. Zresztą właśnie jedna z firm, w które zainwestował stoi za całym zamieszaniem. Istotną rolę w obronie przed zombiakami odegra gruszy mężczyzna, początkowo antypatyczny, podróżujący ze swoją żoną będąca w stanie błogosławionym. Poczet bohaterów uzupełnia drużyna baseballową (przydadzą się kije bardziej niż w potyczkach naszych rodzimych futbolowych chuliganów) i ładna cheerleaderka.
Trzeba powiedzieć, że postacie są zarysowane bardzo dobrze, szczególnie jak na film tego typu. Są momenty, że widza zaczyna im kibicować. To niezwykle ważne w takim filmie. Nawet pojawiają się głosy krytyków, że to film o miłości rodzinnej TUTAJ.
Realizacja
Film ma odpowiednie tempo, kilka naprawdę mocnych scen, i to zarówno klaustrofobicznych w wąskich wagonach pociągu, jak i na otwartej przestrzeni. Jest oczywiście tłum zombiaków, co do których podkreślono ich ułomność, czyli atakują tylko jak widzą żywą istotę, i nie potrafią nawet otworzyć drzwi w pociągu. Fantastyczne są zdjęcia. Bardzo dobry montaż. Czyli generalnie w 2016 roku nakręcono bardzo solidny horror wykorzystujący motyw, z którego wydawałoby się już nie można nic wyciągnąć. Szacunek dla Koreańczyków. Warto było "popiracić".
Zwiastun: