"Tancerka" - Marie Loïe Fulle (ocena 6/10)
Historia niesamowitej kobiety, opowiedziana w sposób minimalistyczny i momentami nudnawy, ale ze wspaniałymi scenami tanecznymi.
Koprodukcja francusko-belgijsko-czeska.
Nominacja do Złotej Plamy w Cannes.
Kobieca reżyseria, co niestety wyraźnie widać, debiutantka: Stéphanie Di Giusto, która jest fotografką i projektantką, co także determinuje klimat.
Znakomita rola SoKo, a równocześnie bezbarwna Lily-Rose Depp.
Historia
Nie jest to dokładna biografia Fulle, trochę dorobiono tutaj ideologii, ale generalnie to nie szkodzi. Film rozpoczyna się na Dzikim Zachodzie, gdzie przyszła tancerka mieszka z ojcem. Tragiczna śmierć ojca prowadzi ją do decyzji o upuszczeniu domu i wyprawie do Europy. Tam trafia do teatru, gdzie w antraktach prezentuje swoje tańce. Z czasem zostaje wielką gwiazdą paryskiej sceny, jej nowatorskie występy budzą zachwyt, a ona po każdym pokazie jest na skraju wyczerpania fizycznego. Kolejnym zwrotem akcji w jej życiu jest poznanie Isadory Duncan.
Narracja
Nie da się ukryć, że film opowiedziany jest w sposób dosyć toporny. Widać, że reżyserka nie ma specjalnej wprawy w reżyserii, dialogach i prowadzeniu aktorów. Nadrabia to jednak w sferze wizualnej: scenografii, kostiumach, charakteryzacji, zdjęciach, a przede wszystkim w genialnej choreografii i grze świateł podczas prezentacji występów Marie. To wystarcza, żeby wizytę w kinie uznać za udaną.
Aktorki
W zasadzie cały film osadzony jest na barkach jednej aktorki, SoKo, a dokładniej Stéphanie Sokolinski. Nazwisko nie przypadkowe, bo ojciec miał pochodzenie rosyjsko-polsko. Soko dominuje na ekranie i jej rola prawie tak brawurowa jak życie jej bohaterki. Co ciekawe Sokolinski jest również piosenkarką i wydała nawet płytę.
Partnerująca jej w filmie Depp jest dużo słabsza i to nie dlatego, że ma rolę złośliwej zołzy i rywalki Soko. Gra na jednej minie i psuje dużą część filmu. No chyba, że ograniczamy ocenę do urody - to wtedy jest OK.
Taniec
Marie była prekursorką tańca z wykorzystaniem kijów wydłużających ręce oraz rewelacyjnej gry świateł. Tak to wyglądało:
W "Tancerce" przedstawione jest to w jeszcze bardziej fascynujący sposób. Sceny taneczne wprost wbijają w fotel i stanowią największą wartość tego filmu.