"Vaiana: Skarb oceanu" - hak i tatuaż (ocena 5/10) + "Serce w rozterce" (ocena 8
Nie jest najlepiej jak support jest lepszy od koncertu głównego.
A tak jest często zarówno w muzyce, jak i na pokazach filmów animowanych. "Vaiana" i "Serce w rozterce" - to kolejny dowód.
Po seansie można mieć wrażenie, że to "Vaiana" powinna mieć krótki metraż, bo zdecydowanie brakuje pomysłów, akcja wyraźnie zamula, a końcowe przesłanie jest oczywiste już po kilku minutach animacji.
Fabuła
Vaiana to nastoletnia księżniczka, bardzo rezolutna i mająca nadzwyczajne umiejętności związane z morzem, które na przykład się przed nią, jeszcze jako małą dziewczynką, rozstępuje. Problem jednak jest z jej plemieniem, które tkwi na wyspie i boi się wypłynąć na szerokie morze. A w przeszłości było znane z odkrywczego stylu bycia. Dodatkowo zaczynają pojawiać się plagi, typu zepsute zbiory kokosów, i coraz bardziej oczywistym staje się, że czas na działanie przyszedł. Vaiana, w gorącej wodzie kąpana (taki rymik ...) to kandydat odpowiedni do podjęcia koniecznej aktywności. Mimo przestróg ojca nie boi się wyruszyć w szerokie morze na poszukiwanie bółboga, który ma lekarstwo na troski plemienia, a dokładniej tajemniczy kamień mający udobruchać złe moce.
Księżniczka i półbóg
Film zaczyna się na dobre, gdy ... nastolatka spotyka chłopca. Czyli w momencie gdy Vaiana dociera do wytatuowanego bółboga Maui. Do tej pory animacja wlecze się jak spaghetti. Pozbawiona pomysłów wypełniania jest bardzo przeciętnymi piosenkami. Ale połączenie rezolutnej, upartej i momentami bezczelnej księżniczki z dumnym, muskularnym, acz po prawdzie strachliwym stanowi pretekst do dalszej historii i ożywia cały film. Co prawda nie wykluczone że ta znajomość lepiej sprawdziła by się w filmach dla dorosłych, bo iskrzy pomiędzy tymi bohaterami jednoznacznie, ale produkcja Disneya musiała przyhamować na etapie wzajemnych docinek, żartów, a w efekcie przewidywalnej od początku przyjaźni i współdziałania.
Kogut
Potencjału pomysłów na konwencję mała/duży też starcza nie na długo, więc twórcy ratują się jeszcze dialogami bółboga z tatuażem (!?!) i mało rezolutnym kogutem. W efekcie jest trochę momentów w których można się uśmiechnąć. Nie ratuje to odbioru całego filmu, ale przynajmniej nie można uznać wyprawy do kina jako zupełnie bezsensownej.
Realizacja
Bajka jest kolorowa, powinna spodobać się szczególnie młodym widzom. Jest kilka ciekawych nowatorskich pomysłów animacyjnych. Postacie są wyraziste i można je polubić (no przynajmniej koguta). Nie ma niestety prawie w ogóle efektów 3D, więc lepiej iść, oszczędzając parę złotych, na wersję normalną. Bardzo słaby jest polski dubbing (no ale jak zaangażowano tam nawet Maleńczuka), a już tragiczne piosenki, które tylko zapychają przymulony scenariusz. Aczkolwiek niektórym się podobały: "główna piosenka How Far I’ll GO w wykonaniu Alessia Cara w przyszłym roku zostanie nagrodzona Oscarem" - może i zostanie ...
Ogólnie od animacji Disneya należy wymagać więcej. Dużo więcej.
Zachwyty
Vaiana ma zupełnie nie wiadomo czemu bardzo dobre recenzje, padają nawet hasła: "Bezbłędne, wielkie kino", "Staje się niezwykle pięknym widowiskiem", "Bez wątpienia świetny film z szalenie charyzmatyczną główną bohaterką", "Disney ponownie udowadnia, że w opowiadaniu bajek dla dzieci nie ma sobie równych", "Znakomita animacja, nowoczesna w formie, ale odwołująca się do tradycyjnych wartości", "Dwie godziny spędzone w towarzystwie księżniczki i wojownika sprawią, że jesienna deprecha nie będzie miała do Was startu", "Przyjemna propozycja na weekendowy wypad do kina z dzieckiem, ale pozbawiona niespożytej siły przeboju", "Vaiana to być może najbardziej przebojowa z bohaterek animacji Disneya".
No cóż mam odmienne zdanie, a tłumów na seansie nie widziałem, szału wśród młodzieży na "Vaianę" ("niedługo na pewno stanie w szranki z Anną i Elsą o miejsce na koszulkach, tornistrach i piórnikach szkolnej dziatwy") również. Ale krytycy wiedzą lepiej.
Serce w rozterce
Rewelacyjna jest natomiast krótkometrażówka przed "Vaianą". Jedne dzień z życia pracownika korporacji widziany z punktu widzenia jego mózgu i innych narządów (serca, żołądka). Ten film można z czystym sumieniem polecić, bo jest pomysłowy, zabawny, mądry i jakże prawdziwy - co dobitnie odczuje każdy wstający w poniedziałkowy poranek do nudnej i sztampowej roboty.