"Osaczona" - fioletowe cyferki budzika (ocena 5/10)

Nie wystarczy do stworzenia dobrego thrillera ładna blondynka. Nawet jeżeli jest nią sama Naomi Watts.
Nie wystarczy również przyzwoita realizacja: ładne zdjęcia, dobry montaż i nastrojowa muzyka.
Trzeba mieć pomysły na zainteresowanie widza, zaskoczenie, przestraszenie ... A te, które serwują twórcy tego filmu budzą jedynie politowaniem.
Fabuła
Scenariusz to najsłabszy element tego projektu.
Ale i tak nie będę niczego konkretnego zdradzać, bo:
już na początku fabuły jest ważny moment
później jest niestety zamuła z nieudolnymi elementami horroru
następnie kluczowy punkt zwrotny - tak absurdalny, że niweczy cały wysiłek ekipy aktorskiej i realizacyjnej
końcówka to klasyka słabych thrillerów, czyli ganianka z młotkiem, topienie, duszenie, zarzynanie: głównie z absurdalnymi decyzjami bohaterki.
Horror klasy B
Porównywanie "Osaczonej" do tego gatunku to obraza. Ale nie dla filmu z Watts, a dla często uroczo zabawnych filmów kojarzonych z epoką kaset wideo. Bo w tym filmie poziom zastosowanych technik straszenia uwłacza widzowi. Moim ulubionym motywem jest budzik z fioletowym cyferkami jednoznacznie ukazujący, że w środku nocy bohaterkę spotka coś złego.
Jeszcze gorzej jest ze sceną finałową, która z braku innych pomysłów trwa 25% całego filmu. Dochodzi do tego, że zaczynamy kibicować bohaterce. Nie po to żeby dobro zwyciężyło. A po to żeby, w sumie nie najdłuższy, film w końcu się skończył.
Aktorzy
Po co zatrudniono tak dobrych aktorów nie mając pomysłów scenariuszowych pozostanie słodką tajemnicą reżysera. Naomi robi co może, ale ma zadanie niewykonalne. Jedyny plus to dużo jej ciała w scenach łazienkowych. Naga blondynka wymiotująca do kibla to największa atrakcja aktorska w tym filmie.
Jacob Tremblay nie ma do zagrania nic. Kilka razy pojawia się na ekranie, a w zasadzie przemyka. Nawet tekstu niewiele ma.
Z tej beznadziei wysuwa się postać grana przez Charlie Heatona (to gwiazdor serialu Stranger Things), chociaż jemu też wszystko psuje scenariusz.
Podsumowanie
Nie można nie docenić wysiłku aktorów, aczkolwiek trudno zrozumieć jak ich reżyser przekonał do udziału w tym projekcie. Nie można również krytykować innych twórców, film mógłby mieć nawet nastrój podobny do kultowego "Misery": opuszczony dom, samotna blondynka, śnieżek i brak kontaktu z otoczeniem, gdyby chociaż minimalnie udało się uwierzyć w opowiadaną historię.
Zwiastun: