"Opieka domowa" - dobra kobieta (ocena 6/10)
Czeskie kino. Smutne i przygnębiające, jak nie czeskie.
Chyba, że ktoś doszuka się w przeżyciach głównej bohaterki tragikomedii. W mojej ocenie jest to raczej dramat. I niesprawiedliwość życiowa. Czeski kandydat (trochę na wyrost) do Oscara.
Vlasta
50-letnia bohaterka jest pielęgniarką środowiskową z wielkim poświęceniem służącą swoim pacjentom. Nawet jak są nieznośni, niemili, a czasem wręcz okrutni. Niestety obłożna choroba często wyciąga najgorsze instynkty, ile trzeba mieć w sobie empatii żeby mimo wszystko nieść takim ludziom pomoc. To wie chyba tylko ta czeska kobieta.
Choroba
Vlasta niestety doświadcza choroby na własnej skórze. Ale nie poddaje się, wciąż zaciekle pracuje, próbuje różnych sposobów na walkę ze swoją przypadłością, bo przecież nie może zostawić swojej rodziny (niesympatyczny mąż i nieobecna na ekranie córka), ani tym bardziej pacjentów. Jeździ na różne terapie, nawet zapisuje się na kurs tańca.
Przygnębienie
Smutny jest ten film. Szczególnie niektóre wysmakowane sceny. A to Vlasta zostaje zamknięta przez pacjenta w łazience, a to wpada do wykopanego grobu, a to rozkleja się na kursie tańca, a to mdleje na terapii. Ta kobieta wzbudza w widzu litość, ale także taką przygnębiającą refleksję, jakie to wszystko jest miałkie. A nagroda wcale nie jest przesądzona. Bo na razie oddana innym ludziom kobieta dostaje od losu cios prosto w trzustkę.
Reżyser i aktorka: