top of page

"Snowden" - kostka Rubika (ocena 5/10)


To już druga kinowa historia Snowdena. I druga słaba. Dziwne. Czyżby Amerykanie nie potrafili się uporać z tym tematem?

Po dokumentalnym, meganudnym "Citizenfour" za temat wziął się sam Oliver Stone i poległ na całej linii. Jego film jest rozwleczony, przegadany, bez myśli przewodniej, a momentami wręcz nużącym dziełem. Chyba nie tego od takiego mistrza reżyserii oczekiwano.


Fabuła

Historia Edwarda Snowdena opowiedziana jest w formie retrospekcji z pokoju hotelowego w Hongkongu, gdzie zdradza on dokumentalistce i dziennikarzowi tajemnice państwowe. Ponad 10 lat służby dla USA rozpoczęło się od szkolenia wojskowego, które słabawy młodzieniec słabo znosił. „Można służyć Ameryce na różne sposoby” – usłyszał po groźnej kontuzji w szpitalu. A prawdziwym konikiem chłopaka sa komputery. Szybko pokazuje to w praktyce rozwiązując test w 38 minut. Dostaje więc intratne zadania od organizacji rządowych. Równolegle kwitnie romans z piękna demokratką, zwolenniczką prezydentury Baracka Obamy. Finalnie właśnie ta prezydentura zapowiadająca zaprzestanie nielegalnej inwigilacji Amerykanów będzie największych rozczarowaniem oraz impulsem do zdrady tajemnic.


Motywacje

I właśnie w tym zakresie film Stone nie spełnia oczekiwań. Szczegółowo relacjonuje on aktywność Snowdena, ale trudno dopatrzeć się w nim zmiany nastawienia do wykonywanej pracy. W końcu krok na jaki się zdobył stanowił śmiertelne niebezpieczeństwo, więc chyba dorastało w nim jakieś rozczarowanie tym co wyrabiają organizację w celu inwigilacji: „terroryzm jest tylko pretekstem, chodzi o to żeby kontrolować życie społeczne” – taka jest jedyna wyrazista konkluzja.


Wady

Film jest przede wszystkim za długi, rozgadany i zbyt skomplikowany dla przeciętnego widza. Może jakiś haker, czy informatyk dostrzeże wszystkie smaczki, ale przeciętny zjadacz chleba będzie się nudził przy wyjaśnianiu zawiłości funkcjonowania tych wszystkich aplikacji i programów komputerowych. Stone robił filmy wielkie, w których nie przeszkadzała trzygodzinna fabuła („JFK”, „Urodzony 4 lipca”). Niestety w Snowdenie spokojnie można było wyrzucić wiele scen ograniczając opowieść do skromnych 80-90 minut.


Zalety

Są sceny naprawdę imponujące wskazujące, że Stone to jednak nie podstarzały tetryk tracący zdolności reżyserskie. Szczególnie momenty, gdy bohaterowi zaczyna się mieszać w głowie i dotyka go epilepsja pozwalają na chwilę się obudzić. Stone zdecydowanie lepiej radzi sobie, gdy coś pokazuje, niż gdy kręci zwykła gadaninę. Dość dobra jest również końcówka (kostka Rubika), chociaż widz jest już na tyle wymęczony, ze raczej marzy o napisach końcowych. Uroku filmowi dodaje postać dziewczyny Snowdena Lindsay Mills, chociaż kuleje trochę warstwa psychologiczna niezwykle istotnej osoby dla decyzji życiowych Edwarda.

Ale to co jest największą zaletą filmu to wręcz identyfikacja Josepha Gordona-Levitta ze swoją postacią. W zasadzie można odnieść wrażenie, że film jest kręcony wyłącznie w Moskwie i gra w nim sam Edward tak bardzo aktor go przypomina.


Reasumując, dużym rozczarowaniem jest ten film głównie ze względu na zdolności reżyserskie i jakże ciekawy materiał do ekranizacji. Nudzić się na filmie Stone’a o Snowdenie to jakoś tak nienaturalnie.


Zwiastun:



Ostatnie posty
Search By Tags
Follow Us
  • Twitter Social Icon
bottom of page