"Dzieciństwo Wodza" - taki duży, taki mały dyktatorem może być (ocena 4/10)

Film pada na podatny grunt, ale chyba nawet jego piewcy widzą że coś jest nie tak.
Koniec I Wojny Światowej. Negocjacje pokojowe. Syn jednego z negocjatorów, 10-letni zamknięty w sobie chłopiec, trochę zniewieściały, staje się co raz bardziej nieznośny. A to rzuca kamieniami w ludzi wychodzących z kościoła, a to łapie za piersi opiekunkę, a to zamyka się w pokoju, a to w końcu robi awanturę przy uroczystym obiedzie. Twórcy filmu chcą na powiedzieć (tak przynajmniej się domyślam), że to już dowód na przyszłego dyktatora.
Muszę więc zmartwić tych geniuszy. Otóż podobne, jeśli nie większe grzeszki w tym wieku objawia pewnie z 90% dzieciaków. Bunt, nieodpowiedzialne czyny, złośliwość, negowanie próśb starszych to zjawiska jak najbardziej powszechne. I zdecydowana większość z tych niesfornych dzieciaków wyrasta na porządnych ludzi. Ale pewnie reżyser myślał, że jak poczyta o dzieciństwie przyszłych dyktatorów (tak!!! Mussolini rzucał kamieniami w ludzi pod kościołem) to będzie miał dowód na swoje sugestie. Nawet aktora dobrał podobnego:
Film ma bardzo mocny początek. Zasługa to przede wszystkim mocnej, niepokojącej, wręcz irytującej muzyki. Ale potem robi się zwyczajnie nudno, szczególnie że stawiana teza jest tak nachalna. Jeszcze w końcówce reżyser raczy widza wizją już dorosłego dyktatora. Taki ukłon dla zwolenników tezy, że wszystko jest proste i wytłumaczalne: faszyzm to jedyne zło na świecie i każdy kto dba o swój kraj wcześniej czy później zacznie mordować i tworzyć obozy koncentracyjne.
Kuleje w tym filmie reżyseria, za która wziął się dość przeciętny aktor, ale mający na koncie współpracę z reżyserami wybitnymi. Niewiele się nauczyłem. Aczkolwiek ma dopiero 28 lat.
Oczywiście recenzenci (wiadomo, lewackie media) powszechnie łykają ten przekaz, bo co mają zrobić?
Ambitny i zuchwały. Zarazem skromny i barokowy.
Podziela wady alegorycznych obrazów - nie wystrzega się uproszczeń, sztucznie zaaranżowanych wydarzeń czy zbyt czytelnych metafor.
Do klasy "Białej wstążki" oczywiście mu daleko, ale swoisty eksperyment Corbeta mimo wszystko imponuje.
Miał szansę stać się bardzo dobrym dziełem z uniwersalną historią. Okazał się jednak być tylko dobrym, bo przegadanemu filmowi nie pomogą ani piękne ujęcia, ani monumentalna muzyka.
Wiersz, napisany za pomocą kamery i muzyki.
Mocne otwarcie zwiastuje, że przez dwie godziny będziemy mieć do czynienia z kinem nietuzinkowym.
Układa się w parabolę: niepokojącą, w warstwie plastycznej bliską barokowemu malarstwu, solidną aktorsko. Ambitny, nawet jeśli nie do końca spełniony.
Na pochwały zasługuje wyrafinowana forma filmu: aktorstwo, zdjęcia oraz ścieżka dźwiękowa.
Tak podporządkowany scenariuszowi, że czasami aż sztuczny. Brakuje w nim wentyla, oddechu, przerwy. Ale i tak robi wrażenie.
Ciekawa forma z jasnymi tezami, która denerwuje zbytnim uproszczeniem i tanim symbolizmem.
Całość, choć interesująca, na dłuższą metę staje się dość męcząca.
Film-bibelot, nad którym można się zachwycać, zwracając uwagę na wymyślne zdjęcia i chociażby hipnotyzujące jazdy kamery, które momentami wywołują lęk.
Ale prawdziwą perełką recenzencką tego filmu jest ten o to fragment (jakże aktualny ...) Artura Zaborskiego z WP:
"Jak to się stało, ze takie osoby jak Donald Trump czy Władimir Putin, są dziś tu, gdzie są?"
Faktycznie: Dzieciństwo Wodza odpowiada na to rezolutne pytanie ...
Dostaliśmy dzięki dystrybutorowi bardzo dużo materiałów o tym filmie, ale cóż zrobić jak samo dzieło jest niestrawne i trudno je generalnie polecać. No chyba, że ludziom opętanym badaniu genezy faszyzmu.
Ale poniżej, dla zainteresowanych:
Geneza filmu. Reżyser:
przeczytałem książkę Margaret MacMillan „Paris 1919: Six Months That Changed the World” (Paryż 1919: Pół roku, które zmieniło świat) reprezentującą typowe poglądy na temat podpisania Traktatu Wersalskiego
dotarłem do zawarcia przez Hitlera i Mussoliniego Paktu stalowego, który stał się początkiem sojuszu Państw Osi
zaczęła prześladować mnie myśl o kręcącej się w koło, buzującej historii skazanej na wieczny powrót
natrafiłem na biografię Mussoliniego opisującą jego młodość i dzieciństwo, uderzyło mnie kilka szczegółów - jako chłopiec miał w zwyczaju rzucać kamieniami w parafian wychodzących z kościoła po mszy
poznałem Monę Fastvold i wspólnie napisaliśmy scenariusz do jej pierwszego filmu
dzięki ogromnemu wsparciu zespołu nie poddaliśmy się, a film powstał niemal dokładnie w takim kształcie, jak wyobrażałem sobie dziewięć lat temu, czy po raz kolejny, sześć lat później
Brady Corbet:
28-letni aktor i filmowiec. Obecnie mieszka i pracuje w Nowym Jorku oraz Paryżu. W 2009 roku na Sundance Film Festival zaprezentował swój debiut reżyserski i scenopisarski, czyli film krótkometrażowy pod tytułem „Protect You + Me”, za który otrzymał nagrodę specjalną w konkursie krótkich form.
Brady wystąpił w „Dwóch bramach snu” i pracował przy ich montażu. Był to początek jego współpracy z Borderline Films. Obraz miał premierą na Director's Forthnight w Cannes. Następnie wystąpił w „Simonie zabójcy” Antonio Camposa pokazanym w 2012 roku na Sundance Film Festival. Corbet był również jednym z autorów scenariusza tego filmu.
Wspólnie z Moną Fastvold napisał scenariusz do „The Sleepwalker”, w którym również zagrał. W ostatnim czasie ukończył swój debiut reżyserski „Dzieciństwo wodza”, do którego scenariusz stworzył również wspólnie z Moną Fastvold.
Głosy prasy:
To film, który łapie za gardło. Efekt wzmaga orkiestrowa, niemalże herrmannowska ścieżka dźwiękowa Scotta Walkera. Muzyka ma w sobie nutkę stłumionej, psychopatycznej furii. Sam Corbet, w rozmowie o swoim filmie przywołał Dreyera. Jest to porównanie pełne pychy, ale także uzasadnione. Jeśli twórca „Dzieciństwa wodza” zaczerpnął coś od tego reżysera, zrobił to bardzo inteligentnie. Corbet zapracował sobie na prawo do wyniosłości. Cóż za wspaniały debiut! – ocenia Peter Bradshaw w „The Guardian”, przyznając „Dzieciństwu wodza” 5 na 5 możliwych gwiazdek.
Debiut reżyserski Brady Corbeta to fascynująca gra z umysłem widza. Młody aktor z pewnością wiele wyniósł ze współpracy z takimi europejskimi twórcami, jak Michael Haneke czy Lars von Trier. „Dzieciństwo wodza” to wyjątkowo udany debiut reżyserski. (…) Napisy początkowe zapowiadają grozę i przygotowują widzów na przerażającą historię dzieciństwa dorównującą „Maxowi” czy „Omenowi”. Corbet dopełnia obietnicy, choć robi to na swój własny, pełen niedomówień, narastająco hipnotyczny i zwiastujący udręczenie psychiczne sposób – ocenia David Ehrlich w IndieWire.com.
Film pokazuje, jak podatny na wpływy chłopiec, poprzez napady wściekłości i próby sił z dorosłymi, stopniowo stacza się w otchłań socjopatii. W końcu, podczas drugiej wojny światowej, staje się toksycznym dowódcą, o cechach zarówno Hitlera, jak i Mussoliniego. (…) „Dzieciństwo wodza” to obraz mroczny i przerażający - Rex Reed, „The Observer”.
Wyniosły, wytrącający z równowagi, ale bardzo znaczący debiut reżyserski Brady'ego Corbeta. Film z kamienną twarzą parodiuje wyświechtane biografie historyczne – „Variety”.