"Inferno" - materiał na nową książkę (ocena 4/10)
To już trzecia ekranizacja Dana Browna i jest co raz gorzej.
Film nie przypadnie do gustu ani fanom książki (a jeszcze może ich zirytować), a nim tym którzy nie znają treści - bo zwyczajnie pogubią się w galopującej akcji.
Książka
"Inferno" zrobiło na mnie kolosalne wrażenie i uważam ją za najlepszą książkę Browna, głównie ze względu na jakże aktualną tematykę.
Atutem książki jest wielość ciekawych zagadek i spostrzeżeń (np. ta o składanej kartce papieru).
To także rarytas dla turystów, w zasadzie jakbym jechał do Florencji to zamiast przewodnika wziąłbym taką książkę.
Czyta się oczywiście jak u Browna znakomicie, ewentualne nieścisłości nie rażą, a sama akcja ma znamiona prawdopodobieństwa (idea przetrzebienia ludności nie jest wcale utopijna i kto wie czy nie zrodzi się w planach jakiegoś miliardera).
Film
Szkoda pisać o tym filmie: jest chaotyczny, goni w piętkę, zagadki są rozwiązywane w kilka sekund, aktorzy z Tomem Hanksem grają jak za karę, a już finałowa scena to prawdziwy koszmar realizacyjny. Zabytków Wenecji i Florencji jest tyle co kot napłakał, bo zwyczajnie nie ma na to czasu. Czasami tempo zwalnia, żeby wyjaśnić jaki to wielki problem jest z tym przeludnieniem, ale na przykład mojego ulubionego motywy ze składaną kartką nie ma. Po macoszemu jest potraktowany nawet Dante, za co nie wiem czy twórcy tego filmu nie będą się smarzyć w jego piekle (żart...).
Zagadka
Czytając książki Browna wydawało się, że to idealny materiał na film. Tymczasem już trzecia ekranizacja jest ogromnym rozczarowaniem. Może serial lepiej zrobić. A może Brown powinien jako temat swojej kolejnej książki rozważyć zagadkę tak ogromnej amatorszczyzny w ekranizacji jego dzieł?