"Wołyń" - Film zły (ocena 5/10)
Jeszcze nigdy nie było mi tak przykro pisać źle o jakimkolwiek filmie.
Niestety Smarzowski do mnie nie trafia. A ten film jest kwintesencją jego stylu i sposobu opowiadania.
Oczywiście chwała mu za podjęcie tematu przemilczanego przez ponad 70 lat. I wciąż tak bardzo kontrowersyjnego.
Rok temu bydgoski teatr stworzył przedstawienie "Swarka" i to był jak do tej pory jedyny artystyczny głos w dyskusji o tej rzezi. Więc film Smarzowskiego jest na pewno potrzebny, i to że może się komuś nie podobać nie ma zupełnie nic do rzeczy.
A czemu może się nie podobać wypunktuję i uzasadnię poniżej.
1) Życie codzienne. Smarzowski pokazuje przez zdecydowaną większość czasu życie codzienne prostej wiejskiej dziewczyny. Uwielbia wszelkie sceny rodzajowe: stosunki seksualne, poród, ocielenie, żniwa, wesele itp. Chce w ten sposób jak najdokładniej ukazać normalne życie, zarówno przed wojną, jak i w jej trakcie.
Jest to może i uzasadnione, bo rzeź weszła właśnie w taką normalną, codzienną egzystencję miejscowej ludności. Tylko, wstyd pewnie krytykom to przyznać, jego film zwyczajnie nuży. Poszedłem do kina na Wołyń żeby się dowiedzieć dlaczego wymordowano tylu ludzi w tak brutalny sposób, a nie żeby się zastanawiać kogo Zocha kochała przed wojną, a kogo w trakcie ...
Można oczywiście o wielu niepotrzebnych scenach i dłużyznach zapomnieć (i tak z pewnością zrobi większość widzów), bo w pamięci po seansie zostaje scena ostatnia, plus sceny drastyczne, plus sceny dobre - które w tym filmie też są (radziecka nauczycielka, pogrzeb Polski, równoległe kazania w Kościołach, ratunek w niemieckim oddziale wojskowym i jeszcze zapewne kilka innych ...)
2) Sposób kamerowania. Smarzowski ma swój styl pokazywania bohaterów i wydarzeń z bardzo bliska. Nie ukrywam, że takiego filmowania nie lubię i irytuje mnie po kilkunastu minutach. A w tym filmie jeszcze dodatkowo za bardzo zbliża widza do tych tragicznych wydarzeń. Dopóki jest to wesele - to spoko, ale już rozstrzeliwanie nagich ludzi ukazane kamera z tak bliska ...
3) Michalina Łabacz. Studentka trzeciego roku aktorstwa. Urodziwa blondynka. Bardzo sympatyczna, bo była na spotkaniu przedpremierowym. Zdaniem wszystkich udźwignęła niezwykle ciężką rolę. Jest na ekranie prawie cały czas i wokół niej dzieją się wydarzenia. Moim zdaniem nie udźwignęła i na tym poprzestanę, bo wydaje mi się że to nie jej wina, tylko została słabo poprowadzona przez reżysera, miała nie najlepiej rozpisaną rolę (po co te wątki romansowe?) i niespecjalne dialogi. No dobra ... może pod koniec filmu zaczynała być wyrazista, ale tak do 90 minuty to zupełnie nie wiedziałem o co jej chodzi.
4) Sceny drastyczne. Uważam nawet że powinny być. Może nawet jeszcze więcej. W spektaklu "Swarka" jest taki moment wyliczania wszystkich wstrząsających sposobów zabijania. Robi to druzgocące wrażenie. W filmie jest tego mniej, ale dzieją się praktycznie "na żywo". Nie będę opisywał, każdy może sobie wyrobić zdanie. Obecność takich scen oczywiście zmniejsza grono odbiorców. To film jedynie dla osób odpornych na takie widoki, bo nie zawsze się zdąży odwrócić wzrok od ekranu. Wyobrażam sobie film jeszcze mocniejszy, ale warunek jest jeden, trzeba jednak przedstawić motywy aż takiego okrucieństwa, a w tym film Smarzowskiego zawodzi na całej linii.
5) Motywy. To najsłabszy element filmu "Wołyn". Smarzowski myśli, że wszystko można załatwić przedwojennymi wstawkami o zamykaniu cerkwi i poczuciu niższości Ukraińców. A po wojnie uwypukla jedynie nocne spędy banderowców prawie jak zloty czarownic. Nawet nie dotyka wielu istotnych tematów determinujących eskalację nienawiści: religijnych, finansowych, majątkowych itp. Ten film na pewno nawet w części nie odpowiada na pytanie dlaczego do rzezi doszło, i dlaczego miała taki drastyczny przebieg.
6) Poprawność polityczna. Smarzowski podobnie jak twórcy "Swarki" chcą być obiektywni i zmiękczają przekaz wstawkami chociażby o akcie zemsty, czy biernej postawie polskich partyzantów. To wszystko prawda, ale osobiście chciałbym zobaczyć film o rzezi na Wołyniu, a nie zmiękczanie drastycznych wydarzeń. Pewnie żeby Ukraińcy się na nas nie obrazili. O polskim odwecie niech oni zrobią filmy. A tutaj pamięć o tych wydarzeniach wymaga postawienia sprawy jasno: taka skala okrucieństwa nie jest w żaden sposób usprawiedliwiona. I nie ma co zwalać winy na popa opowiadającego kazania o żniwach i święcącego widły.
Recenzje
"Wołyń" ma znakomite recenzje, więc można się rozkoszować zachwytami. Sto procent pozytywnych.
Kinomaniak: