"Co przynosi przyszłość" - kot Pandora (ocena 4/10)
Francusko-niemiecki dramat o kobiecie (Natalhie) w okresie dojrzałości, na którą spada seria nieszczęść, typowych dla tego łez padołu.
To kino minimalistyczne, bardzo oszczędne w środkach wyrazów. Typowe dla festiwalu Nowe Horyzonty, i tam pewnie się podobało. Na festiwalu w Berlinie reżyserka (Mia Hansen-Løve)otrzymała Srebrnego Niedźwiedzia za reżyserię - czyli za najsłabszy element tej produkcji.
Filmowi sukces miała zapewne zapewnić główna rola Isabelle Huppert. Niestety tym razem miała zbyt słaby scenariusz, żeby na własnych barkach udźwignąć cały film
W efekcie powstał obraz nudny i męczący, który budzi widza jedynie kilkoma scenami. Nawet czarny kot Pandora nie zniósł wszechogarniającej nudy, i po pewnym czasie ewakuował się w ciekawsze miejsce. Małżeństwo
Cios numer jeden to rozwód. Natalhie niby przyjmuje to ze spokojem, ale widać jak cierpi. Symptomatycznie okazuje to w scenie, gdy stwierdza brak książek zabranych przez odchodzącego męża.
Matka Ten wątek w całym filmie jest najlepszy, zapewne dzięki świetnej w roli matki Édith Scob. Jest ona chora, a także niezrównoważona psychicznie np. dzwoni że odkręca gaz. Jedynym jej towarzyszem jest kot. Córka niby przyjeżdża, ale nie chce się opiekować, i oddaje ją do domu opieki. Smutny, ale bardzo życiowy wątek, dość poprawnie (jak na ten film) poprowadzony i przedstawiony. Praca
Natalhie udaje, że spełnienie w pracy pozwoli jej zrekompensować nieudane życie osobiste. To oczywiście ułuda, ale jakże częsta w codziennym życiu.
Jakby ktoś dobrze nakręcił ten film, to mógłby powstać naprawdę dobry dramat. Ale nie, ważniejsze jest robić długie sceny i nudzić widza, żeby wyjść na fachowca od kina "ambitnego".
Kot
Najsympatyczniejszy w całym filmie. Nie lubi podróżować, jak to kot. W desperacji nawet chowa się za parapet - znam to z autopsji. Ale jak przyjdzie co do czego, to olewa całe towarzystwo i ginie gdzieś w gęstwinie.
Recenzje
Jest to film z gatunku artystycznego. Więc recenzje są ogólnie pozytywne. Recenzenci zawsze chcą wykazać się swoją znajomością i chwalą filmy, który dla przeciętnego widza są nie do strawienia. Tak już mają. Wyborcza: "zaskakująco blisko naturalnego pulsu życia, jaki znamy ze swoich własnych, codziennych zmagań" Polityka: "Allenowska fabuła budowana jest wokół sprzeczności myśli i działania bohaterów" Rzeczpospolita: "historia wstawania z upadku" Filmweb: "intymny, zrealizowany w autentycznych wnętrzach i plenerach, nieskrępowany zasadami narracji, skłaniający do wieloznacznych i osobistych interpretacji" Srebrny Ekran: "choć opowiada prostą historię i nie zachwyca ciekawymi rozwiązaniami technicznymi, wydaje się prawdziwy i intrygujący" Onet: "reżyser nowym dziełem nie odbiega zbyt daleko od swoich poprzednich dokonań"