"Barbie: Gwiezdna przygoda" - i tak lepsze od ostatnich Gwiezdnych Wojen (ocena 4/10)

Trudno mieć o ten film pretensje, bo jest skrojony dokładnie tak jak trzeba. Na potrzeby dziewczynek, które z pewnością wyciągną rodziców na kolejny pomysł przygód kolorowej laleczki - tym razem (zupełnie irracjonalnie) w klimacie Star Treka i Gwiezdnych Wojen. Rodzice co prawda mogą czuć się lekko zażenowani, ale zapewne staną na wysokości zadania i nie będą psioczyć na ulubioną produkcję swoich córeczek.
Barbie mieszka sobie ze swoim ojcem oraz bliżej niezidentyfikowaną kuleczką "popcorn" w lesie. Beztrosko, aczkolwiek ze smutkiem po tracie matki. Jednak już wstęp filmu nam zapowiada, że coś nie tak jest z układem gwiazd. A że ojciec już wiekowy (nie do końca na takiego wygląda) do specjalnego zespołu, który ma ratować galaktykę, zostaje powołana Barcie - mistrzyni serfowania po lesie na desce.
Zabiera ze sobą ciuszki, amulety, a nawet pociesznego Popcorna i rusza na szkolenie.Trochę szkoda, że większość filmu zajmuje to szkolenie (przy którym nasza Barbie trochę narozrabia), a na samą misję zostaje kilkanaście minut, bo całość nie może przekraczać czasu możliwej koncentracji małych dziewczynek. Ważne że jest kolorowo, Barbie i jej koleżanki są szczupłe jak biegaczki na 800 metrów, a popcorn przechodzi transformację, i wiadomo w końcu jaki z niego będzie zwierzak i co będzie jego kluczowym problemem.
Nie przypuszczam, że się kiedyś doczekamy filmu o Barbie, który będzie strawny oprócz jej małoletnich wyznawczyń, dla kogoś jeszcze. Ale jest grupa docelowa, jest produkt.
Recenzje:
Onet: "to jest właśnie to, na co czekały niemal wszystkie dziewczynki na świecie"
Wizerunek kobiety: "miła animowana bajka z morałem i przesłaniem, że tylko dobrym sercem można wiele osiągnąć"
Filmweb: "ogląda się bezboleśnie, wręcz przyjemnie"