"Marzenia" - łotewska bieda
Raya - młoda dziewczyna z Łotwy nie ma łatwego życia. Mieszka ze swoim bratem w rozpadającej się chałupie, pod opieką niesympatycznej babci. Mama uciekła za granicę do Londynu, i nie interesuje się swoimi dziećmi. Rodzeństwo musi znosić atmosferę ponurej opiekunki, bo alternatywą jest dom dziecka. Mają jeszcze złudzenia, że odnajdą matkę i stworzą normalną rodzinę. Raya nawet podejmuje konkretną próbę startując w konkursie języka angielskiego. Przy okazji rozkochuje w sobie nauczyciela angielskiego.
Jest w tym filmie rozdarcie pomiędzy wątkiem domowym i szkolnym dziewczyny. Zupełnie inaczej zachowuje się ona w stosunkach z nauczycielem, a inaczej w walce o poprawienie warunków życia swojego i brata. To razi w tym filmie, szczególnie że do końca reżyser Renārs Vimba nie bardzo potrafi postawić na konkretny wątek. W efekcie film jest nieprzekonywujący, a bohaterzy - pozbawionymi sympatii widza - postaciami.
Najbardziej rozczarowuje jednak Elina Vaska grająca główną rolę. Cóż z tego, że ładna dziewczyna, jak snuje się po ekranie przez cały film.
„Marzenia” to kino minimalistyczne, bez większej dbałości o zdjęcia, dialogi, czy muzykę. Trochę to zrozumiałe, bo smutna historia, może i wymaga skromnych technik filmowych. Ale nie pomaga to w trawieniu tego obrazu, który bardziej nudzi niż porusza.
Może nie powinno się zbyt dużo wymagać od kinematografii łotewskiej, ale wprowadzenie tego filmu do repertuaru raczej jest pomysłem chybionym. Przewiduje pustki w malutkich kinach studyjnych i dwutygodniową obecność w repertuarze. To raczej film na pojedyncze pokazy festiwalowe, takie jak Wiosna Filmów. Gdzie film zyskał pozytywne oceny: „film wzruszający, z pozytywnym przesłaniem”.
Film do obejrzenia był w ramach ciekawego cyklu „Wędrujące festiwale”, a we wrześniu przewidziana jest jego regularna dystrybucja (moim zdaniem błąd).