"Zjednoczone Stany Miłości" - w Żyrardowie (ocena 5/10)
Film Tomasza Wasilewskiego zyskał sławę dzięki nagrodzie Srebrnego Lwa.
Akcja jego filmu dzieje się w trakcie przemian ustrojowych lat 90-tych. Ale polityka jest obecna tylko w tle. To historie związków, szczególnie kobiecego pragnienia miłości, docenienia. Mamy tutaj trzy historie (Woda twierdzi że cztery):
Właścicielka wypożyczalni kaset wideo
Dyrektorka szkoły
Nauczycielka rosyjskiego
Instruktorka pływania
Wasilewski operuje niedopowiedzeniami, widz musi się dużo domyślać. Nie lubię takiego kina, bo nie po to chodzę do kina żeby się zastanawiać co reżyser miał na myśli. W ZSM wydaje się że do czegoś dąży, ale każda historia pozostaje jedną wielką zagadką. Przedstawienie trzech historii też nie wypaliło, są one zbyt oderwane od siebie, a przejścia pomiędzy nimi są mało płynne.
Największą wadą filmu jest jednak epatowanie nagością. Najwyraźniej celowo wiele scen jest niesmacznych. Zapewne to akurat zapewniło Wasilewskiemu sukces festiwalowi, ale dla szerokiej publiczności ten film jest zwyczajnie niestrawny.
Nie można powiedzieć: są w tym filmie również sceny dobre. Jest też jakieś przesłanie niektórych postaci: chociażby odrzucona nauczycielka języka rosyjskiego, czy szukająca miłości spełniona zawodowo dyrektorka szkoły. Ale jako całość ZSM niestety nie przekonują. Aczkolwiek przyznaję: spodziewałem się dużo nudniejszego filmu.
Wywiad z reżyserem: TUTAJ „Moja znajoma po obejrzeniu 'Zjednoczonych Stanach Miłości' powiedziała, że te wszystkie kobiety - to ona”
Filmweb: " A nagość u Wasilewskiego ma w sobie jakiś narcyzm, pozę, która idzie w poprzek postulatowi szczerości" TUTAJ
Wpolityce: „Film w pewnym momencie wypadł z torów” TUTAJ
Poranny „Początek „Zjednoczonych Stanów Miłości”: jest naprawdę mocny” TUTAJ.
I recenzja po T-Mobile: