"Jason Bourne" - geograficzny przegląd świata (ocena 4/10)

Amerykanie odkrywają próbę włamania do ich bazy danych, dokonaną gdzieś w Reykjavíku. Błyskawicznie reagują. Potrafią nawet wyłączyć prąd gdzieś w serwerowni w Islandii. Ale uniknąć skutków kradzieży już nie potrafią. Złodziejką okazuje się całkiem urodziwa blondynka (Julia Stiles). Już samo to że nie będzie długo na ekranie to samobójstwo scenariuszowe. Ale w CIA też są ładne dziewczyny - próbę zapobieżenia tragedii wizerunkowej podejmuje się inna ładna dziewucha (Alicia Vikander). A jak skradzione dane trafią do sieci, to będzie tragedia większa od afery Snowdena. Bo jak wiadomo USA mają dużo na sumieniu. Na przykład program likwidacji swoich agentów. A jednym z nich był niejaki Bourne (Matt Damon). Tak zresztą jest tak upierdliwy, że ciągle drąży swoją przeszłość. Miał już na to dwa filmy, ale mu nie stykło. Ale czego oczekiwać od gościa, który jednym ciosem mógłby pokonać nawet Andrzeja Gołotę. Więc scenariusz powoli, a raczej szybciutko zmierza do naszego tytułowego herosa i zaczyna się na maksa: bieganiny, pościgi, gonitwy, strzelaniny, skakanie z dachu, zamachy, wybuchy, samochody, i tak do usranego końca.
Twórcy żeby jakoś zająć widza (jeszcze mógłby zacząć rozkminiać dziury scenariuszowe) wplatają do tego współczesne wątki: kradzież bazy danych, rozruchy społeczne, terroryzm, intryga polityczna. Brakuje jedynie kobiety prezydent USA.
Matt Damon zupełnie mnie nie przekonuje do swojej roli twardziela. Słabo też wyglądają Vincent Cassel i Tommy Lee Jones. Za dużo ładniej, znaczy się lepiej jest wśród płci pięknej. Obie panie przynajmniej próbują budować swoją rolę, a Alicia nawet dystansuje się od tego zamętu, najczęściej patrząc na innych z politowaniem.
Nudząc się na tym filmie - bo sama pędząca akcja nigdy mnie nie urzekała w kinie - miałem dwaetapy.
Na początku zastanawiałem się która to już kontynuacja zgranych pomysłów, zaczęło się od Gwiezdnych Wojen, mieliśmy Star Treka, Ghosbusters, Iluzje, horror Obecność, animowane: rybki Nemo/Dory, Epokę Lodowcową - ileż jeszcze?
Potem zacząłem się zastanawiać ile miejsc udało się upchać w jednym filmie: Reykjavík, Ateny, Berlin, Londyn, Santa Cruz, Rzym, skandaliczna demolka kasyna w Las Vegas, Waszyngton. Taki wakacyjny przegląd.
W recenzjach zwraca uwagę nadzwyczajna skłonność do przeklinania. Bourne wyzwala w nas złe nawyki: