"Geniusz" - książka na 5.000 stron (ocena 4/10)

Geniusz opowiada historię pisarza Thomasa Wolfe.
To taki gość, który ja już się wziął za pisanie to płodził książkę na kilka tysięcy stron. Sama scena czekania bohatera na peronie na pociąg wydłużała się u niego do 70 stron. No bo ważne było budowanie napięcia. Teraz to by jeszcze nie było problemu – wycinanie jest dziecinnie proste. Ale w latach 30-tych ubiegłego wieku należało ręcznie kreślić i pisać na maszynie od nowa, żeby książka mogła przyjąć jakiś strawny dla wydawcy, a następnie czytelnika rozmiar. A że Wolfe talent jednak miał, to warto było taki wysiłek podjąć. Poznał się na nim pracownik wydawcy niejaki Max Perkins. I naciskał żeby jakoś te wielotomowce skrócić. Po części to się udało, bo jednak do dziś powieści Wolfe można czytać. Może na emeryturze sobie jakąś przeczytam …
Niestety film w reżyserii Michaela Grandage'a jest po trochu jak te oryginalne dzieła geniusza (chociaż nie wiem czy ten tytuł nie odnosi się jednak do Maxa): długie, monotonne, nudne. Połowa filmu to prace nad wycinaniem tekstu z książek, druga połowa to wątek lekceważenia rodziny przez pisarza. Powiem szczerze, jak bym miał wybór oglądać ten film drugi raz i czytać Wolfe’a – wybrałbym to drugie.
To dzieło filmowe okraszone wprost rewelacyjną obsadą: Colin Firth, Nicole Kidman, Jude Law. Aż trudno wyobrazić sobie że tacy aktorzy … nie mają nic do zagrania.
Recenzje "krytyków":
podobno mają być … Oscary: TUTAJ