"Przyjaźń czy kochanie" - oto jest pytanie (ocena 3/10)

Reżyser filmu „Przyjaźń czy kochanie” wpadł na bardzo zły pomysł, którym skopał całe dzieło. Otóż na początku przedstawia wszystkich bohaterów, w sposób szybki i mało dla nich charakterystyczny. W efekcie widz, nie znający książki (pośmiertnie już wydane dzieło Jane Austen), ma totalny kociokwik w głowie. Fabuła się dalej toczy, a nie bardzo wiadomo kto jest kto.
A film jest maksymalnie przegadany, i nie ma za bardzo czasu żeby sobie przypominać, co o danym bohaterze zostało powiedziane na samym końcu. W efekcie mniej wytrwali widzowie mogą jedynie śledzić piękne stroje i ładne wnętrza. Dopiero pojawienie się na ekranie niezdarnego Toma Bennetta minimalnie ratuje sytuację wprowadzając odrobinę – w końcu zrozumiałego – poczucia humoru. Całość jednak pozostaje jednak niestrawna.
Jedynie dla fanów literatury Austen, albo wyznawców kina historyczno-melodramatyczno-kostiumowego. Bardziej przychylnie, chociaż nie entuzjastycznie: TUTAJ TUTAJ