"Dzień matki" w dzień matki (ocena 6/10)
Chyba dobry wybór na film w dniu 26 maja?
Mimo początkowego chaosu udaje się wyłonić w tym mozaikowym filmie cztery podstawowe wątki, oczywiście związane z postaciami tytułowych Mam. Mamy więc:
1) Mamę rozwiedzioną. Dwóch synów. Były mąż "hajta się" z seksowną 20-latką. Pewnie część pań powie "skąd ja to znam?".
2) Mamę bohaterkę wojenną. Niestety nie wróciła z misji i wysiłek rodzicielski spada na tatusia. Dwie córeczki.
3) Mama bizneswoman. Interesują ją kariera. Męża ani dzieci nie ma (?).
4) Mamę z Teksasu. Plus dwie mamy (jej córki): lesbijkę i mężatkę imigranta.
Garry Marshall, 81-letni reżyser doświadczony w tego typu produkcjach (Walentynki, Sylwester, ale także w innym typie - genialna Pretty Women), początkowo radzi sobie z tą jednak trudną do ułożenia łamigłówką (wątki muszą być równomiernie rozłożone i trzymać podobną linię dramatyczną) bardzo słabo. Na szczęście tak po mniej więcej pół godzinie filmu decyduje się na pójście w kierunku komediowym, dzięki czemu widz może w końcu chłonąć (z nostalgię, ale raczej z uśmiechem na ustach) poszczególne wątki, bez obawy o zrozumienie całości.
Ratują w tym filmie Marshalla przede wszystkim aktorzy. Tym razem wydanie kupy kasy na gwiazdy po części się sprawdza. Tylko po części, bo jednak wnikając w każdy z wątków niektórzy rozczarowali, a dotyczy to szczególnie - chyba już rozmanierowanej Roberts.
Wątek 1 - chyba najbardziej w filmie uwypuklony - ratuje rewelacyjna Jennifer Aniston. Ona od początku dominuje na ekranie. Dodatkowej w jej wątku świetnie spisują się aktorsko dzieci, a także jej kobieca rywalka grana przez Shay Mitchell. Zawsze w filmie "mozaikowym" jest taki temat, który jest materiałem na osobny film. Tutaj właśnie Aniston tak rozkręca się, że w sumie wystarczyłaby jej historia.
Wątek 2 - no niestety Jason Sudeikis nie daje rady. Problem zapewne także w tym, że ten wątek jest zbyt poważny, momentami wręcz patriotyczno-dramatyczny. Biedny instruktor z siłowni traci na wojnie żonę i musi sobie radzić z dwoma córkami, np. kupować tampony. Na szczęście wątek ten wchodzi w interakcję z wątkiem Anniston i też schodzi na pole komediowe (automat ze słodyczami). W tym wątku jeszcze trochę "podganiają" epizodyczne koleżanki z siłowni szukające "na siłę" Jasonowi partnerki.
Wątek 3 - prawie niewidoczny, głównie przez odrabiającą pańszczyznę Julię Roberts. A to w sumie scenariuszowe tematy bardzo ciekawe. Niewiele tutaj ratuje sytuację (bo miała ją uratować Gwiazda Roberts) - chyba tylko występy stand-up z małym dzieckiem.
Z wątkiem 4 też jest początkowo problem, bo Kate Hudson - podobnie chyba jak Roberts - myśli że wystarczą ładne spojrzenia. Na szczęście wątek ten rozhuśtają komediowo dwie Babcie (może Dzień Babci trzeba nakręcić?): Margo Martindale i imigrantka z Indii.
Im bliżej końca - tym lepiej jest z tym filmem. Dzięki temu nawet się nie dłuży, mimo że zbliża do 2 godzin. Na pewno dla kilku aspektów (Aniston, rodzina z Indii) - warto. Nie tylko 26 marca.