"Nasza młodsza siostra" - japońskie fajerwerki
Ponieważ mamy swoich wiernych czytelników w Japonii, to bardzo uważnie oglądamy filmy z tamtego rejonu. A "Nasza młodsza siostra" to chyba najbardziej japoński film z możliwych. Same zwyczaje tego kraju, obserwacje, przenikanie się tradycji z nowoczesnością tworzą tutaj swój specyficzny klimat. Ale żeby polubić ten film trzeba jednak mieć dużo z usposobienia azjatyckiego.
Trzy siostry dowiadują się o śmierci ojca, który już wiele lat temu od nich odszedł. Okazuje się, że mają młodszą siostrę, którą sprowadzają po pogrzebie i wychowują.
Nie jest to łatwy w odbiorze film. Tempo jest bardzo wolne, wiele faktów trzeba się domyślać, podczas gdy nacisk położony jest na codzienność życiową np. takie drobnostki jak upicie się alkoholem śliwkowym. Kulinarii zresztą jest tutaj dużo więcej.
Największą wadą dla przeciętnego odbiorcy jest długość. Film niestety jest zdecydowanie przeciągnięty, i tak mniej więcej od 80 minuty co druga scena mogłaby kończyć całość. A jednak akcja się wolniutko toczy i toczy ...
Bardzo ciekawa dyskusji o samej Japonii, i trochę mniej o filmie (to symptomatyczne) jest na tym spotkaniu po pokazie przedpremierowym.
W skrócie: jak ktoś lubi klimaty azjatyckie to musi obejrzeć ten film, ale jak nie bardzo- to niech lepiej się trzyma z daleka.