"Po tamtej stronie drzwi" - cenzura
Jak już zostanie reaktywowane Biuro Cenzury na ulicy Mysiej, moja historia zatoczy koło, bo w tym budynku (co prawda nie w cenzurze) rozpoczynałem swoją karierę zawodową, i dostanę tam angaż, to będę bardzo wyrozumiały. Bo w końcu po co zakazywać słabych filmów? Jak to powiedział poseł Janek Tomaszewski o zapomnianej już Minister Sportu, żeby zapłodnić krowę na lodowisku nic nie trzeba robić. Sama się wypierdoli. Taka sama prawda z filmowcami, jak ktoś nakręci szmirę, to niech się wystawia na pośmiewisko.
Ale czasami jednak cenzura by się przydała, żeby blokować filmy, które są nie tylko słabe, ale wręcz szkodliwe dla widza. Tak niestety jest z horrorem „Po tamtej stronie drzwi”.
Żeby była jasność, bardzo lubię filmy odważnie poruszające tematykę duchowości, drugiego świata, kontaktów ze zmarłymi. No ale trzeba mieć minimum przyzwoitości i zachować jakąś elementarną logikę. Ten film bije wszystkie głupie horrory na głowę.
W skrócie można podzielić go na trzy etapy. Najpierw jest nielogicznie. Potem jest głupio. I w końcu jest – jak przystało na gatunek – strasznie. Problem w tym że jest strasznie głupio.
Niestety nielogiczność tego filmu w połączeniu z tematykę nie jest do końca nieszkodliwa. Autentycznie może widz poczuć zażenowanie. A niestety muszę zmartwić twórców tego „dzieła” – problem umierania, utraty bliskich i tęsknoty jest powszechny. I bezmyślne, może nawet czasami niecelowe, sprowadzanie go do poziomu takiej szmiry jest zwyczajnym lekceważeniem inteligencji i poczucia dobrego smaku. Owszem, na horrory chodzimy żeby się bać, bo to odczucie którego czasami wymagamy od rozrywki jaką jest kino. Ale żeby się bać trzeba mieć jakieś do tego racjonalne przesłanki, a film „Po tamtej stronie drzwi” to raczej satyra na ból matki po utracie dziecka. Jak takie śmieszne, to trzeba było może komedię nakręcić?
Ogólnie trudno znaleźć jakąś pozytywną recenzję tego dziadostwa. Może ta jeszcze trochę zachęca: