"Łowca i Królowa Lodu" - SWOT
Najwyraźniej na 8 kwietnia wybrano do polskich filmy w konsultacji z prognozą pogody. Czyli takie, na których lepiej połowę przespać. Nie inaczej jest z najgłośniejszą produkcją premierową „Łowca i królowa lodu”. To film słabiutki, niczym się nie wyróżniający i nie wiadomo dla kogo przeznaczony.
Wizyta w kinie zbędna i w zasadzie na tym można skończyć pisaninę, ale jak ktoś chce to mały SWOT.
Zaczniemy od wad, bo jednak przeważają one w całości.
Fabuła, a w zasadzie jej brak, a jak się wyodrębni szczątki - to absurdalność. Najwyraźniej na scenarzystę zabrakło kasy, bo ten element filmy jest najgorszy. Bezapelacyjnie. Ogólnie pomysł opierał się na stworzeniu jakiegoś „prequelu” znanych bajek o Królowej Lodu, Śnieżce i pewnie jeszcze kilku innych których nie wychwyciłem. Niestety pomysłu w tym nie było. Mamy niby genezę wygnania królowej do krainy lodu, ale tak jakoś mało przekonującą. Następnie scenariusz skupia się na pozyskaniu jakiegoś tajemniczego lustra, ale też jakoś nie bardzo wiadomo po co i na co. Tak naprawdę to nawet nie warto skupiać się na fabule – jak już ktoś się skusi na kinowy seans tej produkcji. Zresztą oprócz tego, że sama w sobie ta historia jest mało ciekawa to jeszcze jest kiepsko opowiadana, a często wręcz głoszona z offu – słabe to jak na film tego typu.
Efekty specjalne. Jak rozumiem ten film powstał głównie po to (zresztą biografia reżysera jest tutaj wskazówką), żeby olśnić widza całą gamą nowoczesnych rozwiązań. Niestety poza tym, że ciągle coś wybucha i jest pełne zamieszanie (tudzież chaos), nic tutaj ani nie zdumiewa, ani nie zachwyca, ani nawet nie przykuwa uwagi. No jeżeli na filmie tego typu można smacznie spać – to coś jest nie tak. Dziwi mnie też brak wersji 3D – miałem wrażenie że miała być. Ale może to i lepiej.
Grupa docelowa. Pierwsza scena już nam mówi, że nie jest to film dla nastolatków. Zresztą aluzji seksualnych jest cała masa – najczęściej mocno przeciętnych. Może reżyser w tym zakresie ma jakiś problem. Dla dorosłych ten film też raczej nie jest, bo historia opowiadana nawet nie ma w sobie krzty morału, czy jakiś ogólnożyciowych (wiem, że zbyt górnolotnie trochę) spostrzeżeń. Mógłby to być film dla zwolenników fantasy, no ale oni chyba mają lepszy wybór. Rozpatrzyłem się na największej sali Multikinie i siedziała jakaś młodzież, ale raczej mało zainteresowana.
Dwójka głównych aktorów. Niestety dobija ten film jeszcze gra aktorska. Będący prawie przez cały film ekranie Chris Hemsworth nie ma w sobie ani krzty charyzmy do tej roli (może został zatrudniony w innym celu, ale nie rozmawiałem po seansie z nastolatkami o ich wrażeniach). Partnerująca mu Jessica Chastain jest jeszcze gorsza, ale na szczęście rzadziej pojawia się w kadrze. Nie ratują filmy również gwiazdy: Emily Blunt i Charlize Theron, aczkolwiek w ich przypadku można przynajmniej podziwiać nadzwyczajną charakteryzację.
Pastwić nad minusami tego filmu można by pewnie się jeszcze długo, ale że jest kilka plusów – to czujemy się w obowiązku przejść do nich.
Postacie trzecioplanowe. Zdecydowanie film się ożywia po pojawieniu na ekranie dwóch niziołków. A za chwilę jest jeszcze lepiej, gdy do naszych wędrowców - w trochę mało (dla nich) atrakcyjnych okolicznościach, - dołącza, tym razem dwójka przedstawicielek płci pięknej, chociaż z określeniem „piękne” nie wszyscy się utożsamiają.
Poczucie humoru. Jak się pojawiają postacie z pkt powyżej, to film też zaczyna być ironiczno-humorystyczny. I w tym kierunku mogli pójść twórcy – może by się obronili. Nieliczne żarty w tym filmie są naprawdę śmieszne i budzą widownię z letargu/snu.
Scenografia, zdjęcia, kostiumy, muzyka – jest tutaj dużo ciekawych elementów. Szczególnie ta mocno czarno-biała Kraina Lodu jest przyzwoita. Zdjęcia też momentami dają radę, ale tylko wtedy gdy do swojej roboty nie dobierają się spece od efektów specjalnych, bo wówczas jest gorzej. Kostiumami można się rozkoszować, tak jak charakteryzacją: zarówno tych postaci VIPowskich (królowe), jak i najniższego „sortu” (niziołki, złodziejki). Niestety tylko dwójka podstawowych postaci tutaj także się nie wyróżnia.
Długość. Na szczęście przewidywalny scenariusz kończy się w miarę szybko i twórcy nie męczą widza dłużej, za co należy im się odrobina szacunku.
Ani ten film nie nadaje się do kina, ani nie ma specjalnie sensu oglądać go w domowych pieleszach. Dzieciom nie pokażesz, bo zbyt seksistowski, pośmiejesz się ze dwa razy – jak się zdołasz obudzić na lepsze momenty. Chyba lepiej sobie darować.